18 września 2010
Synapsa
Na wieży starego ewangelickiego kościoła wskazówki zegara popychały czas w kierunku późnego popołudnia. Spoglądałam w okno, skupiając wzrok. Naprawianie zerwanych połączeń sprawiało, że rozbiegane myśli ustawiały się karnie, jedna za drugą. Tik-tak, tik-tak. Z każdym tyknięciem bliżej Kaffeepause. Bliżej czasu.
Kilka dotknięć klawiatury, login, hasło. Kusiło aromatem świeżo zaparzonej kawy, płaszczyzną wymiany myśli, zagięciem czasoprzestrzeni, nieistnieniem.
Srebrna łyżeczka i palec odgięty pod odpowiednim kątem, miniaturowe ciasteczka z wisienką i cukier trzcinowy. Rytualnie. Dwa obroty w prawo, dwa w lewo. Porcelanowa filiżanka, dzbanuszek na śmietankę, para na porcelanowej ławeczce – pamiątki. Skorupy z Miśni, Drezna a może z Chin. Powinnam była pamiętać, nie pamiętałam - czas zaprzeszły, niedokonany.
Potykałam się o słowa, o ziarenka zgłosek, esy-floresy znaczeń. Jak to było z tym słoniem? Początki nie były łatwe, fusy pływały blisko powierzchni, kawa była gorzko-słodka. Za zimne bądź zbyt gorące strumienie zdań. Świat ewoluował od parzonej po turecku, przez mieloną filtrowaną oraz Instant coffee classic do świeżo mielonej kawy z ekspresów ciśnieniowych. Tak, zdecydowanie tak. Ciśnienie rosło.
Między przerwami na kawę bawiłam się w analizowanie fusów, zgadywanie przyszłości, spoglądanie przez okno. Wprost proporcjonalnie do wypłukanego magnezu rosła też ilość wyszczerbionych filiżanek. Powinnam była uważać, nie uważałam –czas zaprzeszły, niedokonany.
Na wieży starego ewangelickiego kościoła wskazówki zegara popychały czas w kierunku bliżej nieokreślonym. Za sprawą synapsy nerwowo-mięśniowej myśli nawiązały kontakt ze zdrętwiałymi palcami. Ustawiły się karnie, jeden za drugim, gotowe. Kilk-klik-klik-klik. Z każdym kliknięciem bliżej Ciebie. Bliżej czasu.
Kilka dotknięć klawiatury, login, hasło. Kusiło aromatem świeżo zaparzonych słów, płaszczyzną wymiany uczuć, zagięciem czasu i przestrzeni, istnieniem.