Jarosław Trześniewski, 27 kwietnia 2011
porzuciłeś kobietę pod złotym aniołem
w oberży za 40 euro nie wziąłeś zielonych
ręczników miała ciężki okres zaciskałeś
uda tamponem krew wylewała
jak men we frankfurcie nocą miesiąc w miesiąc
za klasztorną furtą gdzie stare ofelie
czeszą włosy zakonnic topią
habit w stawie łamiąc kość udową
nie grzesząc myślą mową uczynkiem
zadbawszy o wiatyk
porzuciłeś kobietę ad misericordiam
Jarosław Trześniewski, 24 kwietnia 2011
w Mauthausen wiosną trwa
menopauza morelowych sadów
od migdałowców zapach cyjankali
(cyklameny nie tolerują cyklonu)
więdną szarotki w granitowych
wnękach arnika koi otarcia naskórka
dźwigasz firmament szlifujesz
języki gdy czeski kapo Antonin Novotný
(w przyszłości prezydent)krzyczy
znowu brygada nie wyrabia normy
dźwigając schody i po schodach
bloki płyty odłamki kamiennych kamieni
cięższych niż pejzaż
ob(ł)ok anemonów
Jarosław Trześniewski, 14 kwietnia 2011
1.
Bela Szwarc leży w trumnie
w miłosnym uścisku z Hansem Arpem
rozprawia o dadaizmie i żydowskich mistykach
jest nienasycona rzuca poduszką
trafia prosto w sedes Duchampa
2.
z Olkiem Herzem lubi słuchać Kiepury
(wszak ziomek z Sosnowca)
co noc zrzuca jedwabną halkę
i za belą adamaszkowej pościeli usiłuje
wyegzekwować małżeńską powinność
niestety amplituda herców nie drga
unisono przez posłańca wysyła
list rozwodowy
3.
Stasiowi opowiada o dziadkach
Izucherze Szwarcu ze Zgierza i Abrahamie
co miał aptekę w Mławie vis a vis ratusza
o pryszczatym kuzynie Fredku Lampie
potem naga pozuje do portretu
w kilka lat później ucieknie
z warszawskiego getta do lasu
zabierając tylko czajnik i fałszywy ausweis
4.
Czajka tu Czajka spotkamy się
o siódmej wieczorem po wojnie
jako kapitan UB będzie szukać
obrazów Matisse’a
z przedwojennej kolekcji Gelbardów
przypadkowo odnajdzie zrabowane
przez Niemców obrazy Matejki
5.
nie skończy na Pieśni z przedmową Broniewskiego
wylansuje polskiego Celnika Rousseau
liryczne tête-à-tête w Buenos Aires
z Witoldem G. stanie sie przedmiotem
rozważań odnośnie zmiany orientacji
znanego pisarza niektórzy
będą w niej widzieć żonę gnoma
potajemnie propagującą syjonizm
6.
dzisiaj jej teczka (podobnie jak Wiery Gran)
w IPN więcej waży niż
dzieła Lenina
*(Izabela Szwarc I voto Herz II voto Gelbard III voto Stachowicz)
Jarosław Trześniewski, 13 kwietnia 2011
Ulica Egejska Pełno bladych dzieci
Winorośl pełznie długo do ósmego piętra
Przez szare skały bloków wspinaczka w atlasie
Mapa trochę zagmatwana Barwa nie pasuje
do nizin i do wyżyn Depresja zdumienia
poniżej poziomu morza Między beton zieleń
wpięta kanciastą linią Też nie oznaczona
Ulica Katalońska Z dziesiątego piętra
Magdalena z Jackiem machają rękami
Będziemy pili wino z słońcem Barcelony
Nie szkodzi że jest ono z sąsiedniej Walencji
Tylko szklankę popychasz Rubinowy więcierz
Ten balkon to nasz jacht W stronę Balearów
Magdalena chce płynąć Jacek trzyma ster
Nie ucieknie nam pejzaż Zdążymy okrężnie
Przez bibliotek cieśniny w jaką białą księgę
dopłynąć Sącząc wino o spokojnym zmierzchu
Bedeker kolorowo wytrząsa w pośpiechu
oferty Katalonii Niedaleko wszędzie
Między Marsylską w stronę Korsykańskiej
statki na Bonifacio biorą nagły skręt
Wracasz liściem geranium W zapachu lawendy
Magdalena w mantylce gotuje kolację
a Jacek mocno stuka w cyryliczny klawisz
Tłumaczy trochę dłużej Zaraz szybko skończę
Nad nami jest Hiszpania z twierdzami Grenady
wplątana w złym pośpiechu w werset arabeski
Obok tu jest pracownia Nieznany artysta
suszy płótna wilgotne od łzawiących farb
Dźwięk klucza do suszarni słoneczną symfonią
przekrada się gdy mocny napar nocy
zalewa światło już kluczą niespokojnie drzwi
Nad oknem strzęp zerwanej - powiewa - zasłony
Magdalena zapala jasne główki świec
I skwierczy granatowy wieczorowy mankiet
u Jacka gdy czytać po hiszpańsku -
wiersze - zaczynamy
Jarosław Trześniewski, 27 marca 2011
Jedynie mogłem poczekać co
postanowi w mojej sprawie woda.
Ludwik Perney
nie wódź nas wodo nie kuś chłodem w krtani
zbaw nas w spokojnym dzisiaj oceanie
ale w atolu kuszących cząsteczek
płaszczka utraci narzędzie obronne
żółw miękki pancerz odda skorpionowi
a rybak złowi młodą latimerię
wodzisz nas zwodzisz ciekła i zaciekła
zbaw morze sztormem w odpowiedniej skali
w przesmyku ławic jakich są tysiące
co przejdą uskok przez Marjański rów
żeby usłyszeć gdzieś w Mariańskich Łaźniach
koncert Japonki grającej Chopina
gdy ultradźwiękiem sponad wód płodowych
płetwal błękitny czyta Heraklita
Jarosław Trześniewski, 16 marca 2011
a jeśli gdzieś są jeszcze lekcje geografii
uczniowie bedą się przedzierać przez zasieki
kordony granice nazw zatartych nieistniejących miast
wyschłych rzek i nerwami strumyków wypulsują
słabe tętno morza może tę ziemię nazwą ameryką
albo eurazją będą importowali egzotyczne brzmienia
słyszane po raz pierwszy a potem w atlasach
zielone depresje pasą baranki wzgórz
w poziomicach bez skali oddalenia od siebie
i tak się wspinają codziennie na szczyty
które z czasem zdobędą albo nigdy ale zawsze
zobaczą zatarte symbole nic nie znaczące
bo wszystko
wszystko to terra incognita
A to nagranie Wandy:)
http://www.supershare.pl/?d=7782B29D2
Jarosław Trześniewski, 11 marca 2011
są takie a może ich nie ma
plaże rajskie gdzie fale wysokie
podniosą się nagle i wszystko
spiętrzą gotowe nanieść gęsty
muł zbity w bezkształtną masę
będzie wapno gaszone dół sypany
prędko ciała lotne nielotne
wszędzie i nie wszędzie
tylko zdążyć wysłać jeszcze póki co
pocztówkę gdzie niebo zlewa się
z niebem a laguny z pióropuszami
palemek dadzą tło folderom
dopóki można przed nastaniem zmroku
zbierać muszle na piasku już bez szumu
w uszach i resztki koralowców
nie kalecząc stóp nie zostawić śladu
nic więcej nic więcej
Jarosław Trześniewski, 10 marca 2011
lekka nie ma lęku
wysokości
zmieszana z powietrzem
skroplona wodą
popiół
glina
w rękach rzeźbiarza
urna na całopalenie
Jarosław Trześniewski, 9 marca 2011
z wolna
podchodzi
do tablicy
mendelejewa
łączy się
dzieli
powstaje
epoka kredy
biały ślad
i gąbka
z eocenu
Jarosław Trześniewski, 25 lutego 2011
Wszystkim poetom
za nas za odrzuconych byle jakich w oddechu
zatartym poprzez chłód poprzez mgłę i rosę
za milknącym w oddali słowem- modli się wiersz
za drogi nie przebyte za liczne zwątpienia
za wers do nagości odarty przedzierany
przez granice kordony zasieki- modli się wiersz
za pluton egzekucyjny za okrzyk co nie ginie
za ćmę wokół świecy za bezdomną godzinę
w ostatnią sekundę spojrzenia – modli się wiersz
za siebie za idące echa i za drganie
membran gdy nie dosyć słów
nie dosyć słów
bezszelestnych
ten wiersz
nieznany nienapisany niewymówiony niewymodlony
aż brak mu powietrza
modli się
o dedykację
Dyneburg (Łotwa ) w pociągu 10.09.1989
Z tomu :"Pomarańczowy zeszyt"
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.