skomasowana, 12 października 2010
po pewnym czasie, ktoś, już nieobecny - pięknieje, robi się młodszy
smuklejszy; zamiast rąk ma dłonie które błogosławią i zwykle
nic nie mówi tylko jest - się pojawia; patrzy wzrokiem głębokim jak
czarna dziura. później odpływa, bo nie działa na niego siła
ziemskiej grawitacji.
czasami zamajaczy na polnej drodze umysłu - stojąc jak cel nieruchomy
lub siedzi za stołem niby w gościnie i, ani jeść nie chce, ani pić, ni odejść
jakby nie wiedział, co dalej?
tak mam z duchem ojca, który coraz to przeźroczyścieje- niemożebnie
odmłodniawszy, aż mi wstyd, że robię się przy nim taka mała
(choć lat mi przybyło), tak bezradna... a on nigdy nie wziął mnie
na kolana, w oczy nie spojrzał; nigdy nie powiedział -
moja kochana księżniczko - tylko sadzał na taboret z lodu
i krążąc niczym kondor wkoło padliny - prawił te swoje bzdurne
morały - wydziobując wątrobę i policzki.
skomasowana, 11 października 2010
Świat się bawi. Ludzie tańczą na ulicach.
Są fajerwerki niezliczone. I petardy.
Miliony ton muzyki. Wszędzie płoną ogniska.
Świat szaleje w euforii.
Szczęściem kipi aż góry drżą u podstaw
aż odpływa Pacyfik, gdy świat się bawi
w Phenianie, Berlinie czy Nowym Jorku.
Tańczy Afryka. Azja świętuje rocznice.
Świat bawi się na całego. Pije i żyje w ekstazie.
Skanduje jednym głosem - Wolność!
Skanduje - Solidarność!
Na stadionach falują przebarwne tłumy.
Świat bawi się i pracuje.
Świat się modli.
Jesteśmy globalną wioską. Siejemy i zbieramy
plony. Dzielimy po równo.
Tolerancja! - z uśmiechem wołają inni.
Nawet pingwiny z nogi na nogę - choć mroźno.
Nawet pingwiny. A ryby w życiu jak w wodzie.
Tylko mrówki przejdą na zimę
do konspiry. A szczurów to nic nie obchodzi.
Stary niedźwiedź mocno śpi - śpiewają dzieci
kiedy rodzą się maleńkie
demony.
skomasowana, 10 października 2010
Ja nie jestem poetą
ani tym bardziej wieszczem
ale czuję po kościach-
jeszcze nas zima zdreszczy!
Odlatywanie
W którą stronę leciały
gęsi - pytam kloszarda.
Pani, ja żem nie widział:
darły - do Mc`Donalda!
Zaleganie
Umierają w nas ważki;
zalegają motyle.
Lekko będziem je dźwigać
przez calusieńką zimę?
Opadanie
Jesień biegnie alejką;
włóczy liściową suknię.
Odzienie z niej opadnie
gdy w jesion głową stuknie:)
skomasowana, 10 października 2010
To był czas biegnący nierównomiernie.
Nagle
potrafił przepleść się w dobierany warkocz
związać w luźny supeł jak plastikowa wstążka
na kwiatach lub prezencie.
Dnie jak i noce zaczęły zmieniać scenografie
przez zagięcie powierzchni co oznaczało
że można
w pełnym słońcu pójść dalej
w postrzępiony brzeg ciemności
lub
blisko po północy stąpać
ulicami niespodzianie wyłonionego
z księżycowej poświaty
miasta
z grą cieni i odgłosem śpiewu
jakby szklanych
ptaków.
Ten czas potrafił wymazywać
momenty
przejść
w jakimś nieznanym kierunku
by za chwilę
sprawiać wrażenie że stamtąd już wraca
lecz wiadomo
to tylko taka jego fantazja
żart który nie każdemu podobać się mógł
na równi...
skomasowana, 9 października 2010
ładuje się we śnie nową porcją
życia
nie można strawić jak kolacji
rano połyka
zdania cięte w żyletki
z metra - i nic
i nikt na to nie poradzi
kiedy jest szmatką szmateczką
porwaną na
strzępy rozumu
i serca
skomasowana, 9 października 2010
Jakże łatwo być człowiekiem.
Przypomnij sobie słoneczny dzień lata
kiedy stałaś zachwycona śpiewem skowronka,
jadłaś ciepłe truskawki otrzepane z piasku.
To było wówczas, gdy pierwszy ptak wyleciał
spod twoich skrzydeł w nieznane. Pamiętasz?
Albo dzień, gdy po raz ostatni trzymałaś dłoń ojca
i już nigdy nic nie było takie jak dawniej.
Stąd wiesz, jak łatwo być człowiekiem.
Widziałaś dzieci kalekie wypełnione radością
i pięknych, zdrowych ludzi łaknących śmierci.
Co czułaś - nieraz odzierana z godności.
Chyba musiałaś być ponad - w środku
swoich światów, wpatrzona w okno
w ciszę firanki, za którą wiatr błękitny
zmieniał pory roku
grając cieniami
i światłem.
skomasowana, 8 października 2010
Raz pewien poseł z poselskiej ławy
Tak był oddania kobiet ciekawy
Że penetrował je dzielnie
Niby rolnicze spółdzielnie
Które upadły i nie ma sprawy:)
skomasowana, 7 października 2010
Już nie ma Bożenki, tego kurczątka w skorupce
z dżinsu - wykluła się w przestrzeń.
Krystyna jest - w ciemnej barwie ochronnej
jak brzoza - smuklejsza i wyższa o pół korony
cierniowej po mężu.
Więc jak to będzie?
Moje słowa po słowach
Papieża
przewracanych kartami młodej pamięci?
Jak to będzie?
Mój wiersz może nie być na miejscu
i cienie kłaść na źrenice obecnych.
Mogę drżeć od kolan po dłonie
przez gardło ściśnięte.
I jak to będzie?
Może mnie nie poproszą, gdy bokiem
stanę na końcu
gdy czegoś będę szukać w torebce
może przeoczą - nie wywołają na środek.
Może nie spłonę - doszczętnie...
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.