skomasowana, 22 października 2010
Mój panie!
Głaskać miły twój lewy policzek
(czemu lewy tego nie wiem dokładnie)
albo muszlę twego ucha - językiem
kark masując przy tym delikatnie
czesać włosy w nieskończoność
może nie masz? ech, nieważne!
Takie myśli: wtulić nos ci pod pachę
i koniecznie w nozdrze - palec, a ty
pisałbyć swój wiersz parszywy o życiu
jedząc coś słodkiego w przerwie
piłbyś miętową herbatę
ale jesteś daleko mój drogi, mój poważny
kochany!
a ja cierpię na wszystkie choroby
tego świata
na te ostatnie promienie słońc
u szyi - księżyców diamentowe tarcze
które pieszczą żyły
z naciskiem
w rozpaczy
walczę.
skomasowana, 21 października 2010
Jak może poczuć się człowiek
któremu dziękują za słowa?
Jak latarnia morska na Helu?
Mój Boże!
Jak słup ogłoszeniowy
gdzie każdemu wolno naklejać
swoje: zgubiono - znaleziono
poszukuję
sprzedam...
skomasowana, 20 października 2010
Świat się spieszy, zapina pasy i pędzi przed
siebie. Wyprzedza, dodaje gazu - musi zdążyć
przed czasem, więcej załatwić, więcej sprzedać.
Świat inwestuje: w drogi, tunele, korytarze
powietrzne. Jest pełen energii - ucieka do celu.
Świat na jednej nodze podskakuje - to
samonapędzający się wehikuł, żywa tkanka
przestrzeni.
Że jest mały - mówią niektórzy, inni pytają-
- czy się kończy?
A on kręci się wkoło na kosmicznej karuzeli
której gołym okiem nie widać.
Czasem ma już dość - więc wymiotuje-
blady i słaby. I nogi mu się trzęsą.
Świat się kolektywizuje w konsumpcji - mówi
Vaclav Havel (w wywiadzie) - świadomie
ateistyczny. Świat rodzi nowy typ ludzi, którzy
brną w samotność jakby szli w zaparte, a ja
bokiem sobie wyszłam-
jak słup stoję.
skomasowana, 18 października 2010
Przedsen
W przedśnie sprawy składają się
w całość
mają własną logikę
chronologię wydarzeń
wypowiadają zdania współcześnie
rozwinięte jak również podrzędne
nadrzędne i podręczne
bagaże słów pojedynczych
zapięte na przysłowiowe ostatnie
guziki
lecą taśmowo do celu-
cel jest i za chwilę go nie ma
co o niczym nie przesądza
i niczego nie ułatwia
nie rozwiązuje.
Są jeszcze rzeczy mówiące
same za siebie
wybrzuszają się puchną nadymają
więc nie wszystkie można pomieścić
w środku
nie wszystkie nazwać po imieniu
skopiować wkleić by pójść dalej
dalej.
Ingrediencje nowego poematu
zazębiają się jak zamek błyskawiczny
w chwili wyjścia-
słowo do słowa.
Mają jednakowy kolor srebrnobeżowy
wydzielają ciepło i – odchodzą
w niepamięć.
Niekiedy gdzieś obok wtrącają się
głosy
które nie pasują do rzeczy
do spraw
jakiś okrzyk
niby z innej baśni
z obcego wymiaru.
Należało nauczyć się je ignorować
nie roztrząsać znaczeń
wtedy cofają stopę przed próg
wracając do swojej akcji
do własnego jestestwa.
Powoli zanurzam się
Sen
Śniło mi się masowe zabijanie.
Trupy zostały przyorane w polu
jako naturalny nawóz
jakieś bezkształtne ciała
Czułam lęk że ktoś się dowie
że będzie to taki pośredni kanibalizm
kiedy wykłoszą się zboża
pełnym bursztynowym
na ciepłą mąkę – ziarnem.
Tylko jednego ale za to niezwykle
dorodnego nieboszczyka zakopaliśmy
w ogrodzie
dość płytko – tuż pod trawą
i znowu miałam obawę że go wypłuczą
jesienne deszcze które nastaną
lub pies wykopie
i wszyscy zobaczą
jacy jesteśmy naprawdę.
Nie czułam
nie rozumiałam dlaczego tak się stało.
Była to zapewne tylko sztuka
dla sztuki
więc nie można przesądzać jej znaczenia
w porównaniu.
Przebudzenie
Każde wygląda mniej więcej tak samo
gdy wraca świadomość
przez chwilę
przez moment – zawieszenie.
Nocne projekcje w tym czasie
oddalają się
by człowiek mógł oczy otworzyć
już wolne i lżejsze o te wszystkie majaki.
Zaczynam mieć poczucie wagi
ciała.
Raduje mnie i napawa ulgą
to powtórne powiązanie.
Jeszcze chwilę czegoś szukam
coś ustawiam jak puzzle-
tą całą własną z którą
tak do końca nie ma ugody
ta rzeczywistość której nie jestem pewna
ta prawda nie będąca
pełnym udziałem
która siłą rzeczy i powagą spraw
musi być poza zasięgiem
której nie można opisać żadnym
zwyczajnym określeniem
gdy wiedza nie zastępuje doświadczenia
tajemnicy nie zgłębia
która musi tkwić w sednie
po co to całe tu i teraz
Za chwilę uśmiecham się do dnia-
przeciągam.
Dzisiaj co do sekundy jestem
nie mniej niż potrzeba
i nic więcej.
*
ciąg dalszy nastąpił
skomasowana, 16 października 2010
Zmuszono mnie dzisiaj do uczestnictwa
(nieświadomie i bezosobowo) w cyklicznych
walkach rodzin - na słowa. Ułożono zasieki
z pretensji; zbudowano barykady z puszek
po piwie, obrzucając siebie koktajlami
błotowa.
Kobiety trafiały lotkami dzióbków do wroga.
Mężowie, po tygodniu harówy, taskali ciężkie,
pijane armaty słów powszechnie uznanych.
Mimowolni świadkowie trzymali na wodzy
żenady uśmiechów i słabsze strony, które
porozchodziły się do własnych próżni.
W eterze pozostał niesmak szczekania i ból
głowy z powodu powodów.
I ponoć będą pozwani.
skomasowana, 14 października 2010
...świat przeszedł przez twoje ręce, ażeby się odnowić, ażeby zlenić się w nich i złuszczyć jak cudowna jaszczurka.ten ruch przebrażony w niezliczonoś pór roku neboskłony wypełnioneptakami o jedwabnych skrzyłach pod ochrą setnych słońc i księżycówszczyty gór w zdumieniu po drugiej stroniezapa cynamonu słów działających jak infradźwięki po których gotujesięskóra (czy chce wykluć błękit huraganem ognia?) widzę czasrównoległy niby linskoczek w czarnym kapeluszu wciśniętym po uszy wybiegł
skomasowana, 14 października 2010
Moje wiersze rozpuszczają wici; mówią same
za siebie - do audytorium niewielkiej sali
wykładowej, ukrytej w sednie miasteczka.
Nie wiem co mogą czuć w trakcie; nieważne:
mają siłę by nieść mnie później - lekko-
do przodu, chociaż ponoć bardzo urastam;
niektórzy powiadają - mężniejesz nam w oczach!
Tak trudno wejść na powrót do środka, aby schować
by nikt nie rozpoznał do końca: autor jest mały
i marny jak robak, któremu wyrzynają się
mleczne skrzydła, a od czoła kostnieją zalążki.
skomasowana, 13 października 2010
dziękuję że mogłam poznać
że mogłam spotkać - dziękuję!
że mogłam uczuciem obdarować
dziękuję za słowa
których mogłam się nauczyć
że pokochać
mogłam
skomasowana, 13 października 2010
na cóż rodzimy się jak motyle
na chwilę
po co motylom trumny na wysoki połysk
a drogim trumnom okucia mosiężne
do grobów z marmuru
jesteśmy jak ważki z awenturynu
u szyj
a dumni
*
później coś zaczęło chodzić mi
po głowie
strzepnęłam biedronkę
a tą
to już nic nie obchodziło
skomasowana, 12 października 2010
kiedyś uporam się z tym wszystkim z tym całym
wczoraj to nie może trwać wiecznie nie dręcz siebie
mówiłam powtarzałam sto ileś tam razy
nie zadręczaj historią to przecież tylko
przeszłość jak małe szare kulki plasteliny. którą
chcesz - wyjmujesz z pamięci możesz rozmazać ją po konturach
wspomnień ale po co. czyż nie lepiej uśmiechać się tu i teraz
czyż to nie jest lepiej? mój Boże...
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.