30 maja 2010
Złota rybka
Pewnego dnia udało mi się złapać złotą rybkę . Bardzo się ucieszyłam , bo to była moja pierwsza ryba w życiu , którą sama złowiłam . Tata też był zadowolony ale chyba też mi trochę zazdrościł . To była naprawdę śliczna ryba .
-Masz szczęście – powiedział tata wrzucając rybkę do wiaderka – to duża ryba . Na pewno będzie też smaczna . Będziemy mieć pyszną kolację.
-Jest bardzo ładna – powiedziałam zanurzając palec w wodzie – i jak ładnie lśni w słońcu . Wygląda jakby była ze złota .
-Takie są najlepsze . Mama będzie zadowolona .
-Tak myślisz ? – ucieszyłam się – pozwoli mi ją zatrzymać ?
-No nie wiem – tata zarzucił wędkę – może jak poprosisz to pozwoli ci zasuszyć jej łeb. Będziesz miała własne trofeum .
-Tato ! – krzyknęłam oburzona – chcesz ją zabić ?!
-Ciii , bo wypłoszysz inne ryby – tata przysłonił palcem moje usta – to chyba oczywiste. Skoro mamy ją zjeść ...
-Ja nie chcę – rozpłakałam się – ona jest taka śliczna , ja nie chcę jeść złotej rybki . A jeśli to jest mamusia która poszła na zakupy , a w domu czekają jej dzieci ? I są bardzo głodne? I czekają , czekają ... a mamusi nie ma bo ją złapaliśmy ...
-Ależ kochanie – tata wyglądał na zaskoczonego – ryby nie chodzą na zakupy . A małe rybki od razu są samodzielne i nie potrzebują opieki ... – rozpłakałam się na dobre . Tata rozejrzał się bezradny . Wędkarze siedzący niedaleko zaczęli się nam przyglądać – no dobrze, nie zjemy złotej rybki .
-Nie ? – pociągnęłam głośno nosem – i wypuścimy ją do wody ?
-No wiesz ... – zaczął tata – tak , wypuścimy – dodał szybko widząc , że znów zaczynam płakać .
Wrzuciliśmy rybkę do wody . Ta wesoło plusnęła ogonkiem i tyle ją widzieliśmy . Tego dnia na kolację były kanapki . Mama wcale się nie gniewała , że nie przywieźliśmy ryby . A tata przestał mnie ze sobą zabierać . Właściwie od tamtej pory w ogóle przestał jeździć na ryby . Wiem jak bardzo to lubił , dlatego kupiłam mu małego wędkarza . Teraz zawsze może łowić ryby kiedy tylko zechce . Takie plastikowe . Na magnes .