10 maja 2011
10 maja 2011, wtorek ( 4-dniowe ''leczenie'' )
Bliskie spotkania III stopnia z słóżbą zdrowia
utwierdza mnie w przekonaniu że trzeba
mieć żelazne zdrowie by mieć siły leczyć się.
Po 18-latach leczenia nadal jestem w punkcie
startu, co prawda zotałem zdiagnozowany ale
jak zawsze forma terapii orginalna, zostałem
skierowany gdzie indziej.
Jako że będzie to klinika medyczna jest pozytywna
myśl; najwyższa instancja - więc już nie będą mnie
mieli gdzie odesłać. No chyba że do ''diabła'',
więc już się ciesze, albo operacja albo ''krzyż na
drogę'' .
Jedną z orginalniejszych form leczenia w szpitalu
z jaką się spotkałem to;
lekarz dokonujący opisu przekręcił moje nazwisko
choć na skierowaniu było dobrze napisane a i pare
razy literowałem poprawiając sztukmistrza.
Określając stopień uszkodzenia kręgosłupa stwierdził
że to II stopień ale napisał że pierwszy, bo po co ma
pisać prawdę.
Tak więc jedyne co to mieć nadzieję, że jeden
sztukmistrz to nie cała słóżba zdrowia. Teraz
przynajmniej rozumie dlaczego nakręcają seriale
science fiction pokroju ''na dobre i na złe'' itp itd.
Choć zaczynam rozumieć intencje twórców tego
serialu i dlaczego taki tytuł;
na dobre i na złe z medycyną, ale ja jestem pacjentem.
Pewnie innaczej bym to oceniał będąc po drugiej stronie,
na szczęście mi to nie grozi. Będę pacjentem do końca.