27 kwietnia 2013
Wariacja na temat zapisu w Dzienniku z 22 października 2011 albo Partykuły modalne
Wczesnym popołudniem przyszedł Adaś... Szedł do domu ze sklepu ogrodniczego, kupił wapno na działkę...
Przyszedł, chociaż nie oczekiwałem niczyjej wizyty, chociaż nie chciałem niczyjej wizyty.
Leżę nałykany na maxa relanium, hydroxizinum, ketonalu, nurofenu ultra forte i aspiryny. Kurewski do sześcianu ból zajął prawie cały mój mózg (podobno mózg nie boli), okupant pierdolony. Próbuję czytać Listy Joyce'a i Historię literatury arabskiej kogoś tam, tak na przemian. Wtedy dopada krótki sen, pólsen, ćwierćsen. Do tego jeszcze gra w węża na komórce... I znów.... Jednaósmasen, jednaszesnastasen, jednatrzydziestodrugasen...
Przyszedł Adaś, zapukał. Sam bym się nie zwlókł z wyrka, żeby otworzyć, bo przy wstawaniu ból jebie najbardziej... Ola otworzyła.
Adaś jest jednym z nielicznych, którzy nie opalają mnie z Gauloisesów, Chesterfieldów, Lucky Strike'ów czy zwykłych skrętów (nie mówię Neumannie czy Siedleckim, bo oni niepodlegli tytoniowi). On ma zawsze papierosy. Dziś wyciąga ruskie Viceroye i Jin Lingi.
Rozmowa się nie klei. Adaś mówi, ja odpowiadam krótkimi partykułami albo wymuszonymi gestami rąk. Albo nic nie mówię. Mam jadowite halucynacje słuchowe i, chyba, wzrokowe. "Chyba", bo nie jestem pewny. gdzie się one kończą i zaczyna real, i vice versa. Zaburzenia móżdżkowe, muszę poszukać Fenactilu, teraz, zaraz, już... I zasnąć... I wysłać jeszcze jednego esa... I zaparzyć herbatę... I spać..
Adaś zadaje mi pytanie:
- Bóg nas prześladuje, prawda? Czuję to... Wojtek, powiedz, to dobrze czy źle?
- Nie wiem, Adaś, nic... Czy to ma jakieś znaczenie? Poczytaj Kierkegaarda.
- Kto to?
- Taki cymbał z Kopenhagi.
Podnoszę się się z rozkalibrowanej wersalki, biorę jointa, zapalam, staję twarzą do niedomytego okna. Przede mną widok zbolałych móżdżkowo w swym opuszczeniu pokajserowskich koszar. Dwukrotnie zaciągam się głęboko i trzymam dym w płucach jak najdłużej potrafię. Ból, mikroskopijnymi kroplami, odpływa Czy ja jestem psychopatą? Wszyscy nimi jesteśmy. Tacy się rodzimy. Reszta rodzi się z sumieniem. Nie mówię, że to logiczne, mówię że to ludzkie..
Adaś pyta:
- Przyjdziesz do mnie? Jutro albo pojutrze...?
- Nie. Za dużo w tobie z Andersena..., we mnie za dużo z Kierkegaarda. A to chujowe zestawienie.
Nie słodzę herbaty. Dociera jednak do mnie, ze wapno Adasia byłoby wymarzonym słodzikiem.