25 maja 2011
Cyniczni III
Uruchomił drugą komórkę. Tę, o której wiedziała Liza, miał wyłączoną. Włączy ją za kilka dni. Odnalazł numer Natalii i zadzwonił...
- Marek po tej stronie – powiedział, gdy odebrała.
- Czego chcesz? - burknęła
- Nic..., tak dzwonię...
- Chcesz przyjść?
- Mhm..., tak...
- Masz co palić?
- Mam...
- To stawiam wodę na herbatę... Czarny Earl Gray, tak?
- Przecież wiesz.
Pod domem Lizy znalazł się o 9.07. Zadzwonił przyciskiem na domofonie. Po chwili, bez słowa z głośnika, drzwi zaskrzeczały i Marek je otworzył. Teraz windą na jedenaste piętro. Wiedział, że Liza nie pali, zakładał więc, iż mogą być wstręty z paleniem u niej w mieszkaniu. To zmusiło go do sięgnięcia po papierosa. Spalił go w windzie i zapetował na parapecie półpiętra między dziesiątym a jedenastym. Wreszcie nacisnął przycisk dzwonka przy drzwiach mieszkania numer 34. Rozległa się melodia z filmu Ojciec chrzestny...
Natalia przyjęła go ubrana w męską piżamę i posadziła w wygodnym skórzanym fotelu. Ogromna filiżanka mocnego Earl Grey’a stała na stoliku.
- No to daj zapalić! – powiedziała zacierając dłonie
Marek położył na stoliku rozpakowaną paczkę Golden Americanów. Natalia wyjęła jednego, przypaliła i łapczywie zaciągnęła się...
- Nie chce mi się nawet seksu... Tylko palić... – powiedziała.
- Tak bywa... – odparł.
- Co tam u Lizy? – spytała.
- Wszystko ok.
- Zdradzasz ją?
- W jakim sensie?
- No prawda... Ty...
- A twoja ślubna...? Jak...?
- Nie wiem, szczerze mówiąc...
- Taaak... Ona dla ciebie po prostu nie istnieje...
- Jej istnienie jest...
- ... żadne. Kochałeś ją kiedykolwiek?
- W jakimś sensie...
- A Lizę kochasz?
- W jakimś sensie...
- U ciebie wszystko jest w jakimś sensie. Ty też istniejesz w jakimś sensie... Oddychasz w jakimś sensie, jesz w jakimś sensie, pierdolisz baby w jakimś sensie... Jesteś pierdolniętym wariatem też w jakimś sensie...
- Pleonazm, Natalio... To samo przez to samo, wariat...
- W jakimś sensie...
- ... jest zawsze pierdolnięty. Chociaż, wariat w pewnym sensie nie musi być pierdolnięty i vice versa.
- Dobra..., czy chcesz w pewnym sensie zostać u mnie na noc? Tylko błagam, mam do pracy na ósmą, nie parz herbaty o czwartej, nie włączaj tak rano radia, a jeśli chcesz wtedy wyjść, weź z wieszaka klucze i zamknij drzwi w miarę cicho, w jakimś sensie... Mam drugi w torebce... Uszanuj mój sen, please...
- Zostanę...
- To idź pod prysznic i umyj zęby, wiesz która szczoteczka...
Liza otworzyła drzwi po dłuższej chwili.