3 sierpnia 2011
gomółka
nasza mama pracowała wtedy w rozlewni
więc mieliśmy dużo oranżady do popicia
chleba ze smalcem i z cukrem
zbieraliśmy jasnotę by sprzedać ją w Herbapolu
a na początku wakacji dzieciaki z ulicy
pracowały przy obieraniu truskawek
no i można było najeść się do syta
czasami brakowało na chleb a kiedyś zgubiłam
sto złotych płakałam jak głupia nie mogłam uwierzyć
myślałam że znajdę nie wtedy nie dostałam lania
zawsze jeździło się na Kaszuby do końca wakacji
za robotę przywoziłam wielki brut chleba
na Gwiazdkę dostawaliśmy tłustą gęś
tata był tylko w niedzielę i kazał nam chodzić do kościoła
w tygodniu biegłam do Baru Wisełka i w kance
przynosiłam cztery porcje pomidorówki lub ogórkowej
gdy oglądam Misia to chce mi się śmiać
nie przypominam sobie łyżek i widelców
przykutych łańcuchami do stolików
.