6 marca 2017
6 marca 2017, poniedziałek ( Zgrywalia )
Nie wiadomo dokładnie, czemu księdzu Anzelmowi odpierniczyło, jakież to powody sprawiły, że dotąd poważny i szanowany duszpasterz zmienił się w szajbusa. Może to przez samotność? Odkąd poswarzył się z Kamińską nie miał gosposi, długie wieczory spędzał jedynie z Brysiem. A z psem, jak wiadomo- nie pogadasz.Wszystko zaczęło się od Dawida. Zupełnie bez powodu ten dziesięciolatek został przez duchownego wręcz znienawidzony. Ksiądz, przyszły pensjonariusz Zakładu Dla Umysłowo Chorych w Dublowicach postanowił zszargać chłopcu opinię. Pewniej niedzieli, podczas kazania z emfazą przestrzegł rodziców przed dawaniem dzieciom zbytniej swobody, co- jego zdaniem- zawsze ma fatalne skutki. -Słuchy mnie dochodzą- grzmiał- że pociechy wasze w sposób niegodziwy a urągający prawom bożym się zabawiają. Na polance pod Kromielnicą stosunkom wszetecznym się oddają. Żaby przy tym jedzą na wyścigi. A może nawet i robaki. Co najgorsze, prym wiedzie ten (nie chcę mówić po nazwisku, coby nie zawstydzać) co go guwernantka wychowuje.Tu odwrócił się w stronę stojących w pierwszym rzędzie hrabiostwu von Braniszewskim. Pan Piotr, ojciec Dawida, wrósł w posadzkę. Matkę przeszył dreszcz, gdy za plecami rozległ się chichotopodobny szmer.Po powrocie do dworu w ruch poszedł pasek. Chłopak, choć klął się na wszystkie świętości, że w swym krótkim życiu żaby w ustach nie miał, dostał solidne manto.Następnej sumy duszpasterz, zgrywając wielce zasmuconego ogłosił, iż sprawy mają się stokroć gorzej- młodzież miast uczyć się w szkole arytmetyki czy łaciny magię czarną praktykuje, o satanizm się ociera. Prowodyrem czczenia Lucyfera jest oczywiście syn pewnego magnata. Znów ludziska poczęli rechotać, a szlachcic nie wiedział gdzie oczy podziać. Taki wstyd!I znowu oberwało się Bogu ducha winnemu Dawidowi. Prócz lania dostał też szlaban. Zero spotkań z kolegami, zero wychodzenia poza dwór. Trzy niedziele później całkiem już szalony klecha wygłosił pogadankę o wszetecznym, opanowanym przez diabła dzieciaku, co nocą wymyka się przez okno, by w stajni spółkować z klaczą. I że on, jak siedemdziesiąt lat żyje z takim przypadkiem demoralizacji dziecięcej się nie spotkał. Oraz że modli się o łaskę opamiętania dla zwyrodniałego syna bogacza.Tu paru chłopów nie wytrzymało i- nie zważając że są w świątyni- jawnie ryknęło śmiechem.Hrabina niemalże dostała ataku apopleksji. Jej syn! Z kobyłą!Nie wiadomo jak skończyłaby się ta historia, gdyby pewnego wieczoru Dionizy, lokaj von Braniszewskich nie zobaczył ciemnej, przygarbionej postaci skradającej sie od strony parku. Ani chybi złodziej!Ku zdumieniu parobków pochwycony przez nich intruz okazał się plebanem. W worku jaki taszczył na plecach znajdowało się parę żab, ze dwie garści dżdżownic, karaluchy. Przyciśnięty przez pana domu ksiądz przyznał, że miał zamiar dla poparcia swoich wcześniejszych słów podrzucić to jego synowi.Ksiądz nie ksiądz- w mordę dostał. I poszedł w noc, z płaczem, krwawiąc z nosa i pomstując na pana Piotra.Nie minął tydzień, jak mleko całkowicie się rozlało, kapłan-czubek został przydybany na podrzynaniu gardeł kozom starej Machnickiej. Chciał oskarżyć o to Krystka Szemę, albo Głupiego Grześka. I figę z makiem dostał na tacę. Zbuntowani parafianie nie wrzucili nawet grosiczka. Proboszcz jeszcze bardziej zgłupiał. Czego to nie wymyślał, o jakie okropieństwa nie oskarżał mieszkańców!Podczas spowiedzi w zamian za rozgrzeszenie Nowakowo rzekomo proponowała mu wykonanie wstydliwej czynności. Dłonią. Potem- ustami.Nikt już nie wierzył w te brednie. Dziś księżulo spowiada w psychiatryku. Chodzą słuchy, że sam ordynator podczas obchodu przyjmuje Komunię Świętą. Diabli wiedzą, co suspendowany Anzelm rozdaje, chyba jakieś ciastkowe ulepy. Chyba nawet nie chcę wiedzieć z czego je robi..