7 marca 2017
7 marca 2017, wtorek ( Dzień dziecka )
Nie wiem, o co była ta cała afera z wujkiem Filipem. Bardzo go lubię, jest taki miły, delikatny, zawsze sadza mnie na kolana i głaszcze po główce. Taki z niego dzieciak trochę, chodzi kolorowo ubrany jak dziewczyna. Ma długie włosy. Zawsze przynosi mi jakieś zabawki, cukierki. I jeszcze mnie całuje w policzek na powitanie.
Aż tu tata go wyprosił. Z krzykiem. Potem zamknął się z mamą w dużym pokoju i się kłócili. Tata darł się, że wujek nie może tu więcej wpadać, bo to pederasta i może mi zrobić krzywdę. Głupi, głupi tata, przecież Filip to najukochańszy człowiek pod słońcem.
I że mama jak chce się z bratem spotykać, to na Grunwaldzkiej, u dziadków. A tu ma nie zapraszać -mówił tata.
No to pod wieczór go spytałem, kto to jest ten ,,pederasta", czy to jakiś zawód, czy co? Bo nie wiem.
Tata zakłopotał się i powiedział, że to taki pan, co za bardzo lubi chłopów. I że to niedobrze jest.
Dziwne, ja też lubię chłopaków, na przykład Bartka Ryzę i Damiana spod czwórki. Świat dorosłych jest niepojęty. Raz mówią, że przyjaźń to dobra rzecz, innym razem znów- że nie.
Przedwczoraj był pierwszy czerwca, Dzień Dziecka. Z panią Walczyńska od miesiąca ćwiczyliśmy. I udał nam się w występ. Piękne śpiewaliśmy piosenki, na przykład ,,O ludzie pracy", czy ,, Hymn młodego socjalisty". Dziewczynki były w ładnych biało- czerwonych sukienkach, a chłopaki w krawatach, też czerwonych.
Pan Towarzysz Bierucki w ogóle mi się nie podobał. Przyjechał w towarzystwie innych smutnych panów. Wszyscy się ukłoniliśmy.
A on taki poważny i jakby znudzony. Jakby go nie bawiło to całe święto. I ci mężczyźni go nie odstępowali na krok.
Potem się rozgadał. Długo i nudno. Że nowe czasy idą, ze chłop z robotnikiem to ma teraz być w spółce, w sojuszu. Ciągle o tych chłopach gadał. Że ważne są chłopy.
A potem mogliśmy mu zadawać pytania. Wacek Kojmyło coś chciał, ale się speszył. A ja nie, jako jedyny podniosłem rękę. I się spytałem, czy już wszyscy w Partii są pederastami, czy tylko on.
Wtedy jakby jakaś bomba ciszy spadła na szkołę. Wszyscy przez chwilę zamilkli, pani Walczyńska poczerwieniała. Chyba jej tchu brakło, jakby to milczenie było tak silne, że język jej wessało do gardła.
Pan Towarzysz patrzył na mnie takim dziwnym wzrokiem... Wreszcie pani dyrektor Sosnowska takim zbolałym głosem zapytała:
-,,Dziecko, a któż cię takich słów nauczył?"
No to odpowiedziałem, że tata. I że on chyba też jest pederastą, bo ma w pracy dużo kolegów i że w ogóle co w tym złego, niech mi ktoś wyjaśni, bo nie wiem. Każdy powinien być pederastą, nawet ja. Pan Stalin, skoro kochał każdego, w tym mężczyzn, to pewnie też był...
Jeden z tych smutnych panów złapał mnie za rękę, kazał się ubrać i zaprowadził do samochodu.
Pojechaliśmy do takiego dużego budynku. Jest tu dużo dzieci.
Jeszcze nie pozwolili mi wrócić do domu. Podobno stało się coś złego. Rano ciocia Krystyna przyszła do mnie. Cała taka blada, z sińcami pod oczami. Mówi, że jestem jak jakiś Pawlik Morozow, że wydałem najbliższych.
I że rodziców zabrali panowie z u be.
Nie wiem, co to jest to u be, ale chyba ma to coś wspólnego z pederastami.