26 stycznia 2018
Anarchiada
nadmiar wyobraźni: patrzę na popękany sarkofag
i widzę mapę: każda szczelina w marmurze
to granica odgradzająca jedyną, prawdziwą śmierć
od innych, fałszywych
śmierci ościennych, na próbę, na pokaz
śmierci demo, błahych i odwracalnych
(wiesz? nie sposób nie otrzeć się o gotycki patos
egzaltowany kicz, fluid i brokat
kapiący z symfonicznego metalu
wycia Tristanii i Sirenii, żenadokapel dla nastolatków
gdy stoisz w krypcie
którą właśnie wymyśliłeś na potrzeby
kolejnej bajki)
jest sztuczna, papierowa noc i mam ochotę
zapoczątkować tradycję, parszywy rytuał
(świeca w oczodołach mumii
albo coś równie wyrazistego)
muszę się spieszyć, zaraz zbiegną się
wieśniacy z pochodniami, osinowy kołek
przebije mi serce
(każdy mój sen to film z początków dwudziestego wieku
niema komedia grozy)
chodź, kochanie - zapraszam trójcę
Ciebie Realną, Ciebie Wybzdurzoną i Ciebie Niepojętą
- popatrz, jak opowieść dobiega końca
uśmiechnij się, gdy wymyślę puentę
przyjdą tłumy grabarzy i egzorcystów
to tylko żart, skarbie
kwiatek wyrosły na grobie narratora
mało udanej książki
nasz mikrochaos