11 lipca 2011
Malleus M.
płukanie żeber, ogień na termity
burza pachniała żelazem, cierniowymi owocami
rdzą zdartą z henochiańskich kluczy
(twoje włosy smakują dymem, rabbi
- wymamrotał sowicie opłacony pajac)
Maria M. klęczała z otwartymi ustami po spieczone, święte
ślina ciekła po obroży
na chrzcie mistrz nazwał cię Lady Abel
picassiańska wycinanka, żyłoplenność
dostałaś węch i stopy byś szła cała
w guernicznym rżeniu koni, cała w ich krwi
-szeptała garstka smutnych pierrotów
deszcz przerzedził tłumy, zbyt szybko ugasił chrust
nie było widać kości, tylko węgle
(kto wygrał w trzy kubki?)
kretynka w porwanym płaszczu
wzywała imienia pala. nadaremno
i koniec. bez braw. cisza- jakby zakorkowano
butelkę z głosem
twarz mistrza przeszył czerwony dreszcz
-strasznie oporni ci nowi, za wolno płoną