Proza

Florian Konrad


dodane wcześniej pozostała proza dodane później

19 lutego 2017

Chłodomorzec (cz.II)

-Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie. Wszyscy się z ciebie śmieją, bo podobno jesteś symulant i impotent.. 
-Pierdolisz. 
-A do tego bezdomny kloszard. Znalazłeś se darmowy hotel i wylegujesz się, jak panisko, na koszt podatników.
-Nie polubimy się, mała. 
-Tylko, chujcu, nie mała! Mam dwadzieścia lat. Rocznikowo. Prawie.
 
***
Noc. Pensjonatornicum w letargu. Gówniara nie śpi, przewraca się z boku na bok. Co pół godziny wstaje, otwiera okno i jara. Slimy.
Rozbieram ją. W wyobraźni. Słyszę, jak tyka, jak pracuje mechanizm. Nieobciążony myślami, wolny od problemów logiki, świeża, czysta, nastoletniość. Buńczuczny, kiełkujący z blizn na nadgarstkach, jadowity i perwersyjny, mały demonik, któremu jeszcze nie zaczęły rosnąć różki.  
-Wyjawić ci sekret?
-Że co? 
-Jajco. Domyślasz się, co jest na dachu?
-Spier...
-Dobra-wzruszam ramionami
-Sam idę. 
Wdrapuję się na parapet i hops! Na rusztowanie. Termomodernizacja, psia ich mać, docieplanie budynku! 
Głupszej ściemy nie dało się wymyślić? Odkąd tu jestem nie widziałem, by kładli styropian. 
Aaa! Na milisekundę straciłem równowagę. Mało brakowało, a spadłbym. Sześć pięter w dół, na złamanie karku.
Guzik widać, jest ciemno, jak u Murzyna... Wspinam się ostrożnie, po omacku. Za plecami rachityczne światełka drzemiącego miasta, nad głową liche gwiazdki. Mały Wóz, Bardzo Mały Wóz, Mała Niedźwiedzica.
Armalnownik śpi, zbiera siły na jutrzejsze święto. W lodówkach chłodzą się najtańsze szampany, w pogotowiu są świeżo naostrzone rzeźnickie majchry. Pić, kopać, walić w mor... kurwa, znowu. Spokojnie, tylko spokojnie...
Jakoś dopełzłem na samą górę. Zamrożenie, tęcza zmieniona w kryształy, noc przewleczona przez ucho diamentowego sopla. 
Stalagmity, igły drogocennych jeżozwierzy. Zima na odległej od Słońca planecie. Doznaję niemalże ślepoty śnieżnej, mrużę oczy. 
-O ja... co to?- pyta czarny głos tuż pod moim ramieniem. 
 -Nazwałem je ,,objawienniki". Jakiś rodzaj fikcyjnych minerałów, nieistniejący pierwiastek chemiczny. Coś z odwrotnej, białej nocy, istniejące wspak, na przekór, ukryte, a jednak widzialne. Albo jakaś zimna roślina, organizm oddychający naszym ciepłem i brudem, okaz  z atlasu selenobotaniki. Jednym słowem- dziwadło, którego nie ma prawa tu być. I nie ma. Nie pal z łaski swojej. 
-...erdol się, buraku. 
Sam nie wiem, jak to się stało. O jedną obelgę za dużo i ... jeb! Pękła cienka żyłka, z czary goryczy wylała się piołunówka.
Kamila dostaje w twarz. Z pięści. Głos zasycha w gardle, jakby połknęła kiepa. W migotliwym świetle widzę, jak przechyla się do tyłu, macha rękami i... coraz niżej, niżej, w martwy, wybrzuszający się mrok. Jej ciało rozmazuje się, karleje. 
Włażę na dach, pomiędzy zimne kwiatki. Są jak czaszki pełne cukierków, opakowania po lodowych krówkach- mordoklejkach. Karmel w srebrolu. 
Widzę mapy swoich kroków, kserowane, odbijane, powielane na niebie. Stopami zaznaczam trasy, zamazuję, wgryzam się w błyszczące szkło.
Płócienne, ażurowe trajektorie, ślady marznącego tuszu, wosku, grafitu. Plamki przed oczami, żelazne zmarszczki na podniebieniu. Czarny pyłek, zacierające się dawne życie. Przeglądam się w płatku. Zwierzę z głową domorosłego króla, zbieg z kostnicy. 
 A w koło ciemnogród, nieoświecone wieki. Średniowieczne Armalnownik pod rządami Ćwieczka.
Jestem ponad, geniuszem rozplątującym gordyjski węzeł kaftana bezpieczeństwa. 






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1