11 września 2010
WTC
spontanicznie, dla Jarka T.
oglądałem wtedy film rysunkowy
z moją trzyletnią córką jadła banana
zadzwoniła znajoma pytając czy wiem
zmieniłem kanał był słoneczny dzień
zobaczyliśmy jak pada pierwsza wieża
Amerykanie to pragmatyczny naród
wiedzą że to co się wzniesie musi upaść
nauczą się że nieszczęścia chodzą parami
gryzący dym dotrze wkrótce w górę rzeki
czterdzieści kilometrów od wyspy
którą Holendrzy kupili od Indian
za worek paciorków i kilka koców
samochody zostawione na parkingu
otrzymają mandaty wetknięte za wycieraczki
ale mandaty znikną po trzech czterech dniach
a ich miejsce zajmą rosnące góry chryzantem
Susan Sontag ostrzegać będzie później
by nie nazywać terrorystów tchórzami
gdyby historia przyznała im kiedyś rację
stalowe ptaki przebiją mit trojańskiego konia
Norman Davies wytknie gdzieś z daleka
że gdyby powielać takie ataki takie ofiary
bez przerwy przez sześćdziesiąt trzy dni
Amerykanie zrozumieliby wiele więcej
moja córka dopiero zaczęła naukę liczenia
przez parę lat będzie bała się spać sama
pytać gdzie zniknęły jej bliźniacze wieże
dopóki niezawodny czas nie zaceruje dziur