25 października 2011
mój wiersz noir
większość dnia leżę i gapię się na Audrey
Hepburn. nic specjalnego - reprodukcja
rozciągnięta na pół ściany, zerka na mnie
przez lewe ramię, w dłoni trzyma
papierosa w lufce, ale się nie zaciąga,
taka jest samodzielna, swobodna, poza
tym bardzo jej ładnie z chochlikowym
uśmieszkiem.
nie czuję się zakłopotana, ubieram się
przy niej, rozbieram do naga, czasem
nawet kocham. Audrey nie jest damą
powściągliwą z tajemniczą twarzą Lisy.
późno wstaję, idę do łazienki, myję zęby.
w międzyczasie włączam ekspres, jeszcze
jakieś trzy miesiące wcześniej otwierałam
drzwi na balkon, by wymienić powietrze.
teraz mi się nie chce. wracam do Audrey.
piję kawę. kiedy piję to patrzę za okno.
jest już zimno, wszystko zmierza
do odejścia.