4 lutego 2014
Koszmar senny
Obudziłem się dość późno w jakiejś Unii
I od razu poczułem się niewolnikiem.
Ludzie żyją tu złamani i potulni.
Przestraszeni nieustannym władzy krzykiem.
Pomyślałem - to na pewno koszmar senny.
Już niedługo się obudzę w mojej Polsce.
Tutaj bardzo odróżniałem się od rdzennych.
Widywałem ich, gdy małym byłem chłopcem.
Spoglądano na mnie jak na dziwoląga.
Jasnowłosych nie widziałem na ekranie.
Nikt nie witał się. Nikt ręki nie wyciągał.
Obawiałem się, że wkrótce coś się stanie.
Nie myślałem, że to może też się przyśnić.
Perspektywa ta straszyła mnie na jawie.
Rozważałem, że być może... w czasach przyszłych,
A tu teraz sen się spełnia o Warszawie.
Śpiewał Niemen, że podobno mam tak samo...
Lecz tak samo, to są chyba głupie żarty,
Bo osobą jestem tu niepożądaną
I płatniczej nie dostanę żadnej karty.
Na dodatek położyła mnie tu grypa
I żartują sobie, czy się z niej podniosę.
Chciałem leki, ale lekarz krzyknął: - Wypadł!
Tu nie wchodzi się z dymiącym papierosem!
Tu nie wolno! Tam nie wolno! Zakazano!
Chcę wyjść z łóżka, lecz nie mogę się wybudzić.
Więc się modlę, żeby wreszcie było rano.
Chcę do swoich! Do znajomych wrócić ludzi.