26 kwietnia 2015
Gdyby to był...
Gdyby to był normalny kraj,
albo chociaż trochę normalny -
po dawnemu cieszyłby nas maj,
bzem pachnącym i winem mszalnym.
Gdyby znalazł się choć jeden taki,
na którego nikt się nie skrzywi,
żylibyśmy, jak białe ptaki,
uśmiechnięci, radośni, szczęśliwi.
Gdyby to był dla ludzi system...
Gdyby umiał przywrócić wspólnotę -
chórem brzmiałby nasz każdy występ.
Człowiek by się nie martwił, co potem?
A my stale jesteśmy w drodze
i puszczamy oczko i szkiełko.
Nie trzymamy języków na wodze.
Śmieją się, że tworzymy piekiełko.
Każdy podział zaradność wymusza.
Było gorzej i daliśmy radę.
Najważniejsze, co w sercu, co w duszach
i nikt dla nas nie będzie przykładem!
Czy szlachetność w nas, czy szlacheckość
każą nam się bez przerwy podrywać?
Własnych sądów wciąż mamy tę lekkość
i możemy tak gdybać... i gdybać.
Gdyby były uczciwe wybory...
Gdyby liczył ktoś należycie -
nie szumiałyby nam do tej pory
leśne jodły na partyjnym szczycie.
Ucichłoby wołanie na puszczy
i by głosów nieważnych nie było.
Gdyby ktoś ludziom sprawę wyłuszczył,
może by tak się nie porobiło.
A my stale jesteśmy w drodze
i puszczamy oczko do świata.
Nie trzymamy emocji na wodze.
Tak jest, było... i będzie przez lata.