4 września 2015
Bloger pozarządowy
Pisał, co wiedział - nie zawsze z głowy,
żartowniś - bloger pozarządowy.
Rzekł prezes banku, że to są żarty,
a to bywały otwarte karty.
Nie pochodziły z nagrań u Sowy,
bo to był bloger pozarządowy.
Wiedzieli ludzie, że nie żartuje
i tak, jak władza, nie kombinuje,
pisząc o sprawach ciekawych, nowych,
żartowniś - bloger pozarządowy.
Ludzie pojęcia zbyt często mylą.
Prawda być może ostrą satyrą.
Często zamknięte otwierać drzwi,
zwłaszcza w tych miejscach, gdzie coś się tli.
W dwuznacznych tekstach chodziło o to:
Czy to żelazo jest, czy to złoto?
Czy zwykły człowiek powinien wiedzieć:
Kto za kim stoi i na czym siedzi?
Jest dom publiczny, wiedza publiczna
i coś, co skrywa grupa nieliczna.
Trudno po nitce dotrzeć do motka,
gdy w żywe oczy kłamie idiotka,
potem przeprasza, gdy się wydało,
że coś tam w ziemi jednak zostało.
Wciąż takie sprawy na wierzch wyłażą.
Trudno niektórym z odkrytą twarzą
przedstawiać problem innymi słowy.
Czynił to bloger pozarządowy.
Trudno jest czytać między wierszami,
więc nalegano, by bloger zamilkł.
Już nie wymyślał bajek o skarbach.
Może się na tym dorobić garba,
lub niespodzianie popaść w depresję,
gdy niestarannie odbierze lekcję.
Wychudła bardzo nam blogosfera,
więc się i bloger w drogę wybierał.
Nie można wiecznie tłuc głową w ścianę
i w końcu będzie coś odkopane.
Poezja często prawdę odkrywa:
"Stoi na stacji lokomotywa..."
"Stoi i dyszy... dyszy i sapie..."
Kto się w tym wszystkim dzisiaj połapie?
Trzeba wybierać: Czy "Tak"? Czy "Nie"?
Czy tak na prawdę zmieniać się chce,
gdy pociąg rusza bardzo powoli,
kiedy rządzących już d... boli
od łamigłówek starych i nowych
i jest ten bloger... pozarządowy,
co nici pruje, truje, odkrywa.
Ostatnia taka lokomotywa.