15 listopada 2011
Odronina słodyczy
Rozmyślania przy słodkich iryskach
poprawiają najkwaśniejsze miny.
Można dumać o chlebie, igrzyskach
gdy dokoła szaleją zadymy.
Białe dymy listopadowe.
i brutalne uliczne sceny
zaprzątnęły mi całkiem głowę
i już nie wiem dokąd idziemy.
Ostrzegają, że do kryzysu,
który może być bardzo dotkliwy,
Ja dostrzegam nad paczką irysów,
że oglądam świat nieprawdziwy.
To jest tylko medialna zasłona
przed czymś większym i okropniejszym,
która już mi przygina ramiona
przed następnym ciężarem - jutrzejszym.
Wielką troskę rządzących odczuwam,
by mnie zmiany nie szokowały,
bym nie musiał po iryskach spluwać -
tych ostatnich jakie mi zostały.
Równe dawki mi serwują jadu,
żebym w końcu nabrał odporności.
Gdy rozkażą mi: - Spierdzielaj dziadu! -
Żebym odszedł i się nie zezłościł.
Trudno rządów przewidzieć zamiary,
ale dobrze im z oczu nie patrzy.
Nie sprzeciwi się im człowiek stary.
Panu Bogu się może poskarżyć.
Delektując się resztką słodyczy
myślę - Nie są aż tacy wspaniali,
a co dzisiaj ich nie dotyczy -
jutro może ich także przewalić!
Polecieli bogatsi, mocniejsi.
Wydawało się, że nietykalni,
a prostaków na świat wyciągnięto
z głębin ziemi - z najgłębszej kopalni.
Taki pajac nie może być wieczny,
chociaż dzisiaj jest na urzędzie.
Świat dla wszystkich jest niebezpieczny,
gdy kotłuje się na świecie - wszędzie!