Marek Gajowniczek, 9 marca 2015
Za daleko wszystko zaszło.
Trochę śmieszno, trochę straszno.
Potajemna nić się przędzie.
Co to będzie? Co to będzie?
Było piękno - jest hybryda.
Pamięć na nic się nie przyda
i historii doświadczenie.
Cień Nowego padł na Ziemię.
Dzikie serca, mętne głowy.
Watykan o Rząd Światowy
już donośnym głosem prosi.
Na co tutaj się zanosi?
Wszędzie strach zaniosły wojny.
Woli człowiek bogobojny
schować się gdzieś w cichym kątku
i nie myśleć o Porządku.
Popiół sypiemy na głowę.
Nowy zwyczaj, prawo nowe
zakazują ludziom trwać.
Twój jest wybór. Masz głos dać!
A jeżeli ich posłuchasz -
przyjdzie bieda i posucha.
W naznaczonych staniesz rzędzie.
Co to będzie? Co to będzie?
Jeśli nie chcesz przyjąć znaku -
przygotuj się nieboraku
i wspieraj się Bożym Słowem.
Idzie nowe! Idzie nowe!
Marek Gajowniczek, 9 marca 2015
Kiedyś była Europa.
Marzyło się o rajstopach.
Każdą kobietę (po parze),
obdarzali gospodarze
i obdarowanych Ew
"... powstań ludu" dźwięczał śpiew.
Dzisiaj mamy podział inny.
Wszystko idzie do partyjnych,
a dla reszty rajstop nie ma.
Lecą oczka. Trudny temat.
Dawniej świat był Wielkim Światem.
Wychodziła każda z kwiatem.
Sekretarz całował ręce.
Pomożecie? - Będzie więcej!
A po oficjalnej części
polski śledzik w zębach chrzęścił.
W niejednych partyjnych gremiach
dłużej trwała akademia.
Dzisiaj mamy zwyczaj nowy.
Zawsze miejsca są u Sowy.
Polityczną przeciwniczkę
bierzemy na ośmiorniczkę.
Niech od razu się wypowie,
że jej przemoc siedzi w głowie
odkąd dostała dotację.
Kameralne są kolacje.
Nie ma już tego rozmachu.
Można tylko wzdychać: " Stachu!
Nie daruję ci tej nocy!"
O jakiej wtedy przemocy
wobec kobiet można mówić?
Ósmy Marca się zagubił
w plątaninie innych dat.
Dokąd zmierza ten nasz świat?
I cóż może taka Zdzisia?
Jest Dzień Kobiet - właśnie dzisiaj.
Są oczekiwania dam
i tulipan, wciąż ten sam.
Rada obniżyła stopy.
Świętujemy! Gdzie rajstopy?
Marek Gajowniczek, 8 marca 2015
Kobieto! Płci Kulturowa!
Natury trochę zachowaj!
Choć zarys bioder i cycka.
Nie bądź już taka nowicka.
I nie sądź tak, jak Alicja,
bo grozi ci prohibicja.
Wychodzisz już na ulicę.
Gdy znosisz wszelkie różnice
widzimy już, że to nie to!
Zostań, choć trochę, kobietą!
Kobieto! Płci Kulturowa!
Sejmowa i genderowa!
Nie śnij się ludziom po nocy,
że potrzebujesz pomocy,
gdy grozi ci uczuć próżnia.
Spróbuj się jakoś odróżniać.
Choć nóżką. Chociaż figurą.
Daj spokój, z taką kulturą,
co wiedzie cię na manowce.
Nie musisz stawać się chłopcem.
Tym bardziej starym ramolem.
Taką, jak kiedyś cię wolę,
gdy nie pełniłaś urzędu.
Nie słuchaj owczego pędu.
Różnica - to nie jest bzdurka.
Nie wylansują ogórka.
Dzień Kobiet odejdzie w niszę,
(jeśli prezydent podpisze)
i wrzuci razem do garnca
Puch Marny i Ósmy Marca.
Na próżno ja was nie straszę,
bo zniknie nawet czubaszek.
Zatrą się wszelkie różnice.
Brody założą spódnice,
a piersi obfitych pląsy
pod nosem ozdobią wąsy.
Posypią się puzzle w klockach
Nie złoży tego straż grodzka
i nie zatrzyma w zarodku
pół środy zamiast półśrodków.
Pół żona zamiast puzona
nikogo już nie przekona,
że wszystko jest dopuszczalne.
Skutki być mogą fatalne!
Marek Gajowniczek, 8 marca 2015
Gdy poznałem pannę Jadzię,
miała nawyk mówić "Jadziem".
Dodawała - " na Bielany",
chociaż inne miała plany.
Nie o taką szło jej jazdę,
a uchodziła za gwiazdę
na calutkiej Starej Pradze.
Poprzestanę na uwadze,
że i szerzej była znana.
Szeptano o niej - Putana,
lecz z szaconkiem i podziwem.
Plotki były nieprawdziwe,
a uroda czystej wody!
Mogłaby stawać w zawody
z każdą gwiazdą z Hollywood.
W życiu zwykle szła na skrót.
Może przez to żyła krótko,
lecz była uroczą nutką
na Stalowej - strunie życia.
Nie ma już takiego picia,
jakie bywało "Pod Karpiem".
Na setkę wchodziła najpierw
zanim ruszyła na miasto.
Na Pradze było jej ciasno.
Wypiła. Mówiła "Jadziem".
Tak poznałem pannę Jadzię.
Marek Gajowniczek, 7 marca 2015
Te miliony są dla kogoś.
Przede wszystkim dla reklamy.
Płyną ustaloną drogą,
a my wodę z mózgu mamy.
Te miliony są dla stacji.
za czas drogi - antenowy
i dla twórców ordynacji,
a dla nas jest wstrząs mózgowy.
Te miliony są dla sztabów
i dla różnych Studiów Cargo.
Twórców haków i powabów.
Dla nas jest wyborczy żargon.
Te miliony są dla prasy
i dla druku akcydensu.
My możemy iść na nasyp
i się doszukiwać sensu.
Te miliony są państwowe.
Starannie nam odbierane.
Spłyną potem w każdą głowę,
odpornością na reklamę.
I nas także są miliony.
Wybór to jest nasze prawo.
Każdy pieniądz ma dwie strony,
ale jedna jest łaskawość.
Te miliony ktoś rozdziela.
Dając kiełbasę i wędki,
zmienisz wroga w przyjaciela.
Twardy opór w sprzeciw miękki.
Banerami świat przesłonisz.
Hasłami zakryjesz oczy.
Nawet słowa nie uronisz.
Z partyjnej linii nie zboczysz.
Tyle każdy głos kosztuje.
Tyle ich trzeba wyiskać.
Grosza z tego nie poczujesz,
ale będziesz na igrzyskach.
Marek Gajowniczek, 7 marca 2015
Pani magister to się zna.
Pani magister wiedzę ma.
Gdy coś nie jest oczywiste,
Idź, zapytaj panią magister.
Z panią magister nie jest źle.
Pani magister wszystko wie.
Gdy coś jest dla ciebie mgliste,
Poradź się pani magister.
Antek Wieloryb chłopak z Pragi,
co w szkole miał tylko uwagi
za oczy niebieskie, przejrzyste.
Ożenił się z panią magister.
Wszystko by było może cacy,
lecz Antek nigdy nie miał pracy.
Ręce wznosiła często - Chryste!
Zapracowana pani magister.
Taka już była wola Nieba,
że gdy się wyszło, kochać trzeba,
nawet gdy na partyjną listę,
wpisała się pani magister.
Coś się zmieniło od tej pory.
Magister przeszła przez wybory.
Antek się chwalił w praskich norach,
że jego żona ma doktorat.
Tak już się żyje tu na Pradze.
Chcesz się ożenić to ci radzę.
Niech to nie będzie byle kto.
Chociaż magister... i z PO!
Marek Gajowniczek, 6 marca 2015
Spojrzeli sobie w oczy z bliska.
Oddałeś Kancelarię, to teraz ją odzyskaj!
A ci, co ją zabrali... czy oddać będą chcieli?
Mają już dzisiaj środki, jakich wówczas nie mieli.
Czy takie wielkie siły i służby i metody
pozwolą kiedykolwiek, by głos miały narody?
A gdyby nawet kłopot miały z wielkiego zrywu.
Jest jeszcze sąd, co powie: "Sprawa nie miała wpływu..."
A gdyby nawet z tego, nowy się Majdan stworzył,
to sam będziesz żałował, żeś takich czasów dożył,
w których już przy kobietach strzela się do ministrów
i można palić mosty. Potem udać filistrów.
Spojrzeli sobie w oczy. To po co jest to wszystko?
Bo ludzie muszą wierzyć, że wolność była blisko.
Żeby się nas słuchali. Żeby cokolwiek chcieli.
Bym ja mógł tu coś znaczyć. Byś ty miał chleb w Brukseli.
Marek Gajowniczek, 6 marca 2015
Trudno żeby było lepiej,
gdy się żyje w takiej strefie
w której często pada trup.
Słychać stale: Łup! Łup! Łup!
Nikt nad i nie stawia kropki,
za to ciągłe maskirowki
łapią na lep członków grup.
Pogrzeb tutaj... Pogrzeb? Grób!
Komentarze, wpisy, posty -
szarpią dzieci i dorosłych
galeriami gołych dup.
Do ustawy dopisz "lub"!
Wszędzie podsłuch, wszędzie tajnie.
Był komornik. Po kombajnie
nie ma najmniejszego śladu.
Górnicy zjechali na dół.
Na ulicę wyszli chłopi.
Sejm głosował i utopił
akcję tysięcy podpisów.
Słupki na dół. Punkt dla PiS-u!
Ciągłe zmiany i szykany.
Wiele spraw nierozwiązanych.
Rozwiązano za to klub.
Wszystko pada. Łup! Łup! Łup!
Kandydaci wyszli w pole,
a my wszyscy jak przedszkole...
Byle dalej... byle z górki.
Milczą usta i ogórki.
Usta milczą. Dusza śpiewa,
lecz jej szept o łaskę Nieba
zdenerwował już cenzora.
Idzie wiosna. Orać pora!
Marek Gajowniczek, 6 marca 2015
Przywiało do nas tundry chłód
od putinowskiej strony
i marzec nie chciał iść na skrót
przez rynki i salony.
W Łazienkach się gromadził lud
z dotacji ograbiony.
Nikt nie pamiętał dawnych cnót.
Nie myślał za miliony.
Za grosz nie było optymizmu.
Nikt uczuć nie obrażał
i tylko dawny ślad marksizmu
został na sądu twarzach.
Sądu wielkiego, najwyższego
jaki tu znaleźć można.
Podrzeć na oczach - nic takiego.
Polska ma być bezbożna!
Powiało chłodem przez Aleje
prosto na Plac Trzech Krzyży,
a był tam Chrystus i złodzieje
i jeden z nich ubliżył.
Nikt o tym nigdy nie napisał.
Przeszła ludziom ochota.
Na ogrodzeniu plakat zwisał.
Trwał koncert Behamota.
Bezbożne państwo skamieniało.
Spadła zasłona złud,
odkąd ze wschodu nam przywiało
ten putinowski chłód.
Marek Gajowniczek, 6 marca 2015
Ekipa była gotowa, a oni wszyscy nie żyli.
I ostre padały słowa. Dał klucze. Drzwi otworzyli.
Stali naprzeciwko siebie. Ostrym mierzyli się wzrokiem.
Jeden wciąż bał się o siebie. Drugi mógł czekać z wyrokiem.
W kaburach na szczytach władzy powszechne są Makarowy.
Otrzymał każdy rozkazy. Na wszystko jest już gotowy
I czy to Kreml, czy to pałac, czy to wybrzeże pod mostem,
Ręka by się nie wahała. Wszystko stawało się proste.
Po latach znów się zmierzyli w demokratycznych wyborach.
Czy jeszcze myślą czasami o podmoskiewskich wieczorach?
Władza nie zna kompromisu i zawsze znajdzie się pług.
On jeden został tu z PiS-u. Czy przeciwstawić się mógł?
Na pewno dobrze pamięta. Widzi, co w Moskwie się stało.
Przeszłość jest niby zamknięta i wiele się pozmieniało,
A jednak nie da się uciec myślami od tamtej chwili,
Kiedy ci przedziwni ludzie w pałacu się pojawili.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.