Marek Gajowniczek, 23 stycznia 2015
Angielska zima,
norweski niż,
a rysunki - francuskie.
Rząd strajk powstrzymał.
Kurs franka wzwyż.
Nie ma żarcików z Tuskiem.
Na inne żarty świat jest otwarty.
Znaczący umarł król.
Kto inny będzie rozdawał karty.
Możliwa jest zmiana ról.
Mówią nam o tym mało, niechętnie,
bo cóż to obchodzi nas?
Co się przeciąga, to kiedyś pęknie.
Wszystko mieć winno swój czas.
Wieczne mieszanie także ustanie
i w politycznym teatrze.
Ważne jest dla nas przezimowanie.
Spokojnie można popatrzeć.
Niemodne jeszcze wczoraj emocje,
teraz w nas władza roznieca.
Zgubiono wszelkie żartów proporcje.
Nieśmieszna jest już ta heca.
Marek Gajowniczek, 22 stycznia 2015
Będą się nad nami znęcać
i uchwalać, co najgorsze,
by potem wszystko odkręcać,
jak z tym rachunkiem za dorsze.
To normalna jest strategia.
Teraz stracić - potem zyskać.
Kiedy ucichnie elegia,
będą znów radością tryskać.
Krótka pamięć wciąż im sprzyja,
a bezsilność opór niszczy.
To ma być ziemia niczyja.
Nowe urośnie ze zgliszczy.
Czy to jest manipulacja?
Pewnie jest, lecz standardowa.
Stosuje ją demokracja,
potem w piasek głowę chowa.
Masa jest do ugniatania,
a władza jest do przemocy.
Nie boi się tu powstania,
lecz ją można trafić z procy.
Wszystkiego nie pozamiata.
Nie ukryje. Nie przegoni.
Są metody na Goliata.
Słaby Dawid mu przydzwonił.
Ten, kto zawsze chce wygrywać,
może kiedyś wyjdzie z niczym.
O przyszłości można gdybać.
Na zamiary trudno liczyć.
Marek Gajowniczek, 21 stycznia 2015
Każdy jest po trochu winny
temu, co się u nas stało.
Śnił się system dwupartyjny,
więc się władzę utrwalało.
Dodawano wielkich znaczeń
paktom okrągłostołowym.
Nikt nie ustrzegł się wypaczeń.
Niszczono ruch narodowy.
Miała tu być Ameryka,
ale powstał kolonializm.
Jest za późno. Zegar tyka.
Wkrótce wszystko się zawali.
Przebrali się komuniści
w chłopskie sukmany Witosa.
Wygrali wyborczy wyścig.
Trafiła na kamień kosa.
Partia ruska dni dożywa,
a pruska wisi u klamki.
Dwóch się bije - żyd wygrywa.
Stawiamy na lodzie zamki.
Ameryki już tu nie ma.
Jest dyktat Eurozony.
Chcesz wybierać? Masz dylemat!
Znowu będziesz oszwabiony!
Nie stać cię na wóz Drzymały
i nie pójdzie nikt do lasu.
Rezerwaty ci zostały
byś w nich dożył swego czasu.
Marek Gajowniczek, 21 stycznia 2015
Za godzinę jazdy w Niemczech
zapłacić już muszą więcej,
niż grosze, za polskie trasy.
Są różnice. Takie czasy.
Za osiem i pół euro
pojechała z awanturą,
lecz pretensja ta nic nie da.
U nich suto - u nas bieda.
Inny teraz powiał wiatr.
Oddali kawałek Tatr
na własność Luksemburgowi.
Więcej oddać są gotowi.
Głowa boli od przybytku,
gdy nie ma z niego pożytku.
Dlatego prezesi banków
obcinają stopy franków.
Nam obciążeń dokładają.
Nasi innym pożyczają,
bo widocznie mają z czego.
Idzie lepsze do dobrego.
Takie prawo. Taki czas.
Doświadczenia poszły w las
i las teraz bankrutuje.
Po co las nam? W oczy kłuje!
Marek Gajowniczek, 20 stycznia 2015
Ucichło już po Chaplinie,
trzeba by na Ukrainie
wystrzelić z armaty.
Walutowe tarapaty
czyszczą nam kieszenie.
Rodzi się porozumienie
rządu z obibokiem.
Rok - wyborczym rokiem.
Rozważają szanse.
Zwolnienia. Awanse.
Przyczajony pałac.
Mała rzecz się stała -
podskoczył ogórek.
Nie za bardzo w górę,
ale urósł w cenę.
Powoli na scenę
wkraczają eksperci.
Dziury w brzuchach wierci
każda mądra głowa.
Kandydat się schował.
Liczy na majówkę.
Kłopotów ze zdrówkiem
nie mają lekarze.
Za to dziennikarze
przerastają siebie.
Na partię w potrzebie
już nie mogą liczyć.
Ktoś mądry obliczył,
że Ziemia zwolniła.
Sekundę zgubiła.
Trzeba ją dołożyć.
To awarią grozi
wszystkim w internecie.
Zamieszanie w świecie,
a u nas - ogórki.
Przelecą. Już z górki.
Marek Gajowniczek, 20 stycznia 2015
Na Wyspach Magellana
panuje dziś od rana
niespotykany ruch.
Przybyło mędrców dwóch
i toczą ostre spory,
a jeszcze do tej pory
wciąż nie wiadomo o co.
Wysłano im z pomocą
ekspertów i związkowców,
lecz na posyłki chłopców
nie chciała żadna strona.
Wciąż trudno je przekonać
do zawarcia ugody.
Upłynie wiele wody
zanim się dogadają.
Niektórzy już tak mają -
wolą przeciągać linę.
Magellan ma Cieśninę,
ale wysp takich nie ma.
W tym cały jest dylemat.
Jest przez to nieprzyjemnie.
Gdzieś tam... Nie w naszym sejmie.
Marek Gajowniczek, 20 stycznia 2015
Włada nami ten sam gang,
choć po Goldzie jest już Frank.
Już mu płacą sami swoi.
System swe szeregi doi.
Pozostałe pookradał.
Teraz własny ogon zjada.
Wpierw zarabiał na mandatach.
Dziennikarzy powymiatał.
Szczypnął diety polityków,
potem okradł sadowników,
lecz mu mało było jeszcze,
wziął się za kopalnie Brzeszcze.
W wielu miejscach się potykał.
Odroczył długi górnika.
Ściągnął trochę od dilerów.
Zwolnił kilku menedżerów.
Chwiał się i na samym końcu
wziął się za kredytobiorców.
Nie jest to organizm zdrowy.
Nie ma już tej samej głowy.
Zostawiono go na minie.
Oddał resztki Ukrainie.
Zaciągnął ogromne długi
i buntują mu się sługi.
Jeszcze trwa i ma nadzieję.
Konferują więc złodzieje.
Może las sprzedać i złoże,
a tu gorzej jest i gorzej.
Odprawę dostanie Karlik,
a przyjedzie gość od Charlie
by powiększyć tu nakłady.
Inaczej nie dadzą rady!
Marek Gajowniczek, 19 stycznia 2015
Gdy wieczór się skrada,
(głośno - nie wypada),
ktoś gra walczyka.
Nie można wciąż biadać.
Obudził sąsiada
i gra walczyka.
Na przekór nastrojom
i tym, co się boją -
wesoła muzyka.
Króciutki ten walczyk.
Na dłużej nie starczy.
Taka polityka.
Pogoda jest brzydka.
Słucha emerytka.
Ktoś gra walczyka.
Nikt z niczym nie walczy,
aż chce się zatańczyć.
Zły nastrój umyka.
Na przekór złej zimie
i temu, co minie,
ktoś gra walczyka.
Na zegar nie patrzy.
Czas mija raz, dwa, trzy.
Nie widział dziennika.
Na wojny, na zmiany,
na czas zafajdany
ten walczyk jest grany.
Na moim Grochowie
ludziom siedzi w głowie.
Słychać do przez ściany.
Na układ górników,
na śmiech polityków,
na rząd źle wybrany.
Mamy tu muzykę
i z nocnym walczykiem
się wszyscy kiwamy.
Marek Gajowniczek, 19 stycznia 2015
Gdy żart przestał już nas śmieszyć,
a strach budzić przerażenie,
gdy się już nie chciało grzeszyć
i zamarło wszelkie chcenie,
kiedy nikt już nie rozróżniał,
kto tu swój jest, a kto obcy -
do wyborów stanął próżniak.
Wilk założył skórę owcy.
Nie ukrywał, że przebranie
wymusza pewna konwencja.
Takie jest jej wymaganie -
wizerunku preferencja.
Grono ekspertów wybitnych
na tę zmianę nalegało,
a i większość czołobitnych
pochwalało, opiewało.
Zapomniano już dowcipy
o przelotach i problemie.
Reklamowe, nowe klipy
sprowadziły lud na ziemię.
Większe były tarapaty
niż pytanie: - Kto ma rządzić?
Od lat ponoszono straty.
Normalną jest rzeczą błądzić.
Nikt się nie chciał zastanawiać
nad mniejszym, lub większym złem.
Człowiek przestał się obawiać.
Wiedział, że jest tylko tłem.
Trwały wojny i przemiany
w skali ogromnej - globalnej.
Porzucono zapomnianych.
Wszyscy chcieli żyć normalniej.
Doczekały różne nacje
orwellowskiej wizji czasu.
Nikt nie wierzył w demokrację.
Uciekły świnie do lasu.
Jeszcze mają swoją szansę
zanim trafią na półmiski.
Ludzie myślą nad awansem,
kiedy koniec zda się bliski.
Marek Gajowniczek, 19 stycznia 2015
Skostniał nam polityczny pat
i system wzmocnił siły.
Nadzieje człowiek na stos kładł,
jednak się nie sprawdziły.
Minęło kilkadziesiąt lat
i obraz jest niemiły.
Młodzież stąd wyjechała w świat.
Zostały szaławiły.
Bieda jest z nami za pan brat.
Szanse się wykruszyły.
Skostniał nam polityczny pat
i system wzmocnił siły.
A przecież gorzej mogło być,
bo podział się utrwalił.
Pytano władzy: Jak tu żyć,
a inny partię chwalił,
bo potrafiła swoich kryć.
Zawsze płacili mali.
Niektórzy już się chcieli bić,
jednak zrezygnowali.
Woleli pejsachówkę pić,
w końcu się dogadali.
A przecież gorzej mogło być,
bo podział się utrwalił.
I przyszedł znów namysłu czas
nad prawem - ordynacją.
Wybory już kolejny raz
przestaną być atrakcją.
Nie zostawiają żadnych szans.
Bawią się demokracją.
Bezsilność, bezwład, marazm, trans,
zabrały słuszność racjom.
Gdzieś propaganda wiedzie nas
ku zimowym wakacjom
i poszedł w las namysłu czas
nad prawem - ordynacją.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.