Kasiaballou vel Taki Tytoń, 8 sierpnia 2015
a kiedy zapragniesz powrócić ucieszy się zdezelowany komin
na którym chrust oczekuje przywrócenia świetności. pamięta
że tylko ty potrafiłeś tak wymościć gniazdo. wyglądając przez okno
wietrzę pierze żebyś poczuł że jestem z tobą chociaż dzielą nas
horyzonty. przesypuję przez palce puch wyobrażając sobie
że to twoje włosy. poprawiam niesforny kosmyk
pod którym w mimicznych zmarszczkach zapisane myśli. obiecaj
że kiedy już zechcesz pobyć wyartykułujesz te najprostsze
a złote zachowasz na kolejną rozłąkę. wiem o tobie więcej
niż zeszłej wiosny i nie przeszkadza mi że nie przynosisz dzieci
ani kolorowych snów o wspólnych tropikach.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 6 sierpnia 2015
nałożyłeś opaskę zawoalowałeś oczy. wyciągam ręce
potykając się o szale z przysłoniętą samotnością i nagim pożądaniem. kręci mną
i obraca niesprawiedliwa ziemia. wyczuwam piłę w twoich rękach
krwawe wióry kochanie wyglądają wyroku
za to że zamiast miłości zwiastowały rżnięcie.
moja ciemności
boję się
bagiennej otchłani przecież niosę kruchość tulę
w dłoniach przeświecalne serce.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 1 sierpnia 2015
tyle słów tak wiele obrazów
a nie potrafię uchwycić twojego profilu
rozmywasz się giniesz
w spoconych porankach
może zbyt intensywnie wysypiam cię w sobie
schowanego za migotaniem przedsionków
przytulonego do piersi nachylonego
nad łonem gdzie osuwasz się mój pępuszku świata
po linii bioder ku ogrodowi
który dawno nie zaznał czułego dotyku sadownika
tyle nadziei tak wiele oczekiwań
a nie potrafię nawilżyć twoich warg podzielić się
wszechobecną wilgocią która wsiąka samotnie
w osobne przebudzenia
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 31 lipca 2015
w rześkie poranki gorące południa parne wieczory tropikalne
noce - pragnę
i nie musisz być dla mnie
mocarnym atlasem półboskim achillesem zmysłowym parysem
wystarczy że popatrzysz jak oczekując kwilenia wiję
na surowej skale
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 29 lipca 2015
może lepiej nam było w getcie. woda niczym rynsztok a rynsztok niczym
kiedy chleb czarny jak moje warkocze i niezbywalny jak twoje rude dzieci.
żeby tak nie darły gąb niedomagały bez mleka i miodu żylibyśmy. gdybali
zgodnie dymali dozorcę który stróżował całkiem koszernie chociaż przaśny.
baranie! trzeba było nie dozorować stróża tylko czekać na Mesjasza.
pustostan nie Eden ale piwnica kryta dechą. a propos owieczek -
podobno Jezus też był rudy. nigdy się nie przyznawałam ale ja w Niego wierzę
i nie wierzę plotkom; był śniadym brunetem o którego się modliłam
ale jakimś cudem wyżebrałam ciebie. wiem wiem - Bóg nie zna dowcipów
o totalizatorze. na nieszczęście ty się ciągle kiwasz a ja nie mam szczęścia
do typów na chybił trafił.
dosyć wypatrywania gwiazd romantyzmu reumatyzmu też nie wyglądam
dlatego poszukam wyspy. obiecanej w kalendarzu przez okres ochronny
a ja nareszcie mam i kalendarzyk i okres. aha; kapelusz pod ławką puszka
na ławce a dzieciaki poszły się bawić w doktora. no co się tak gapisz? odłóż
tę poobijaną trąbkę; przecież bardziej brudne i obrzezane niż moja kiecka
i twój pogrzebowy interes - już nie będą.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 23 lipca 2015
maleńki smuteczek i torcik bez świeczek
ogromne potrzeby i pogoń za chlebem
guziczek pętelka głęboka studzienka
a nad nią Kasieńka wygląda Jasieńka
historia jak z bajki pęk loków i lajki
że ciągle wpatrzona choć woda spieniona
od blasku jej oczu od kłosa w warkoczu
studzienka aż pęka w niej nie ma Jasieńka
gdzie jest ten jedyny pytają dziewczyny
w tym lustrze zaklęty ach co za wykręty
Jasieńku Wodniku tu chłopców bez liku
przybywaj o świcie po swą gołębicę
niemądra dzierlatka co wbija się w latka
i czeka w wypiekach a czas hen ucieka
zostanie przy studni aż wieś się wyludni
poczeka na Jaśka bo taka z niej Kaśka
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 21 lipca 2015
a kolorowe szkiełka imitowały witraże. patrzyłam ze środka
piaskowego zamczyska. świat wydawał się układanką
w kalejdoskopie szczęśliwych zrządzeń losu. nie musiałam ubarwiać
każdego dnia bez ciebie. wierzyłam że zjawa z przeszłości
która straszy bezdomną miłością utkaną z babiego lata ma moc
rozpinania tęczy żebyś mógł sięgnąć baszty. u bram nikt nie zawołał
a budowla runęła pod naporem fali. zniknęła ostoja
dla wielobarwnej puenty bo kolorowe szkiełka tylko imitowały witraże
przez które patrzyłam na pusty dziedziniec. nie było świata
z kalejdoskopu tylko czarno-biały obraz po przypływie
który odbiera szczęśliwe zakończenia.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 17 lipca 2015
(I) - Wyprostuj się
Zaniechaj modlitw do kamieni nie klękaj
przed kwiatami Proszę nie daj się
zwieść kameliom Żarłoczne korzenie
bezskutecznie sięgają chromego ciała
przez które stoję duszą obok Przy nikim
bo kimże jesteś albo kim byłam i skąd
miałaby się brać boża łaskawość
kiedy nawet najdroższy nie wysłuchał
za życia puchu miernego miałkiego prochu
po nim a jednak świadomość żywa Właśnie tak
doświadczamy: ty namiastki ja nieskończoności
piekła Straciłaś posadę wtedy utraciłam
Armanda a jednak posiadamy tak wiele
wspólnego w niczym I niczego i nikogo
do odzyskania
(II) - Wianki
Zerwij ze mnie kwiaty i podaruj
dziewczętom niech wyplatają
dla pierwszego o brzasku Mnie
niedany przecież
puszczałam się niewierną rzeką chociaż
oddałam temu jedynemu Tak jak on zerwij
zedrzyj wreszcie aż po skończoną niepamięć
(III) - Spod monolitu
Przychodzisz wiedziona sercem chociaż odeszłam
w niekochaniu Twoja obecność orzeźwia kwiecie wygładza
szorstkie epitafium Kiedy płaczesz litopsy zakwitają
ciężarem człowieczego milczenia Opowiedz wioskę Nanine
ogrody i tamto wzgórze Zrzuć ze mnie fałszywe kamienie
w których zaklęte pamiętanie o przerdzewiałej magistrali
rozhukanego Paryża
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 29 czerwca 2015
koncertują cykady: siedzę na ostatnim pieńku
w nocnej koszuli która opływa tylko twoje zakamarki. czekam
aż podejdziesz i sprawisz że będę
pierwsza. pokaż mi jak się wsłuchiwać
w leśną wirtuozerię. naucz boso stąpać po wrzosach. poprowadź
do takiej dziupli gdzie ogień w kominku stęskniony
kubek kakao i karminowa pościel zasłana oczekiwaniami.
te o brzasku ciekawią najbardziej. poznam cię
po zachłannie zsuwanych ramiączkach. przez namiętne kluczenie
strunami wiolonczeli zakoduję w jedwabiu
testosteron.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 18 czerwca 2015
fascynacje odciągają od gniazda
albo robią za kukułki ale bez obaw
nie podrzucam jajek. przybywam wieczorem
kiedy ze strachu przed utratą ciepła domykasz okiennice. zjawiam się
jak dobry sen w nadziei że zostawisz uchylony lufcik
dla wychłodzonej turkawki i przyjmiesz pod wymoszczoną strzechę
parę zagubionych skrzydeł. będę niema nie zbudzę domowników. wykradnę cię tylko
na krótką wędrówkę brzegiem rozgorączkowanego serca.
wersja beta:
fascynacje odciągają od gniazda
albo udają kukułki ale bez obaw
nie podrzucam jajek. przybywam wieczorem
kiedy domykasz okiennice. zjawiam się
jak dobry sen w nadziei że uchylisz lufcik
dla turkawki i przyjmiesz parę zagubionych skrzydeł. będę niema
nie zbudzę domowników. wykradnę cię tylko
na krótką wędrówkę brzegiem serca.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.