sisey, 26 października 2011
Nie wiem czy potrafię się zdenerwować
wyjście pod wodę wydaje się tak eleganckie
mimo że skrzela straciłem jakiś
milion lat temu
całkiem naturalnie rezygnuję z tlenu
tak to już jest chłopczyku
gdy dłonie starte od bajek
Podobno nie ma dwóch jednakich
płatków śniegu ale i to nie cieszy
od kiedy odszedł Kaj. tak to już
jest chłopczyku gdy z Andersena
pozostała napoczęta paczka zapałek
sisey, 18 października 2011
Cztery ściany bez portretów
nie ma nawet w co postrzelać.
Jakich słów mocnych użyć
nim kuglarz mnie zawłaszczy?
Krzesło, biurko, kanapa
widok z okna stanowczy jak ojciec.
Gdyby chociaż migrena, mógłbym śmielej
na zegarek nie patrzeć.
Czy nie sądzisz, że grubym nietaktem
jest to krzesło tak natrętnie puste?
Jesli chodzi o błędy, zaraz mogę przeprosić
wszystkich twoich kochanków.
sisey, 25 sierpnia 2011
tu kiedyś pito wódkę
prawda
wciąż się pije
na murze Le ia r z o n d z i
poniżej już nie
żyjesz
i tak
siedziałczłowieksiedział
nad
ćwiartką księżyca zagryzał
dziecko nosił na rękach
aż padł
na jedno oko wiersz
rozszedł się lekkim podreszczem
żar frunął mrucząc chodźwa stąd
taki to underground
w zupełnie nie moim mieście
sisey, 8 lipca 2011
no hej tu twoja stacja mutantów
możesz teraz stanąć przed lustrem
i zapierdalać w ten deseń
zamyślać się płynąć za pojedynczym
słowem nie ma cię i nie wiem dla czego
przed jakimś słowem dowolnym stoisz
jakże owocne jest przebarwienie z tobą rozmowy
nawet z końca świata w pasmie dajesz neutrina
wszystko to kurwa cudnie wyrywa dobranoc
z odśnień mój przyjacielu
/pisane we dwoje: issasisey/
sisey, 19 czerwca 2011
na podwórku trzepak - ćwiczymy charakter
krąży dzikie wino, matki krzyczą: obiad
papieros się tuli do zgarbionych dłoni
wiatr wieje we włosy unosi sukienkę
je się papierówki
na podwórku trzepak - ćwiczymy charakter
które głową na dół dłużej może wisieć
sypią się z kieszeni zapomniane fanty
portfel, klucze domu, menedżer kontaktów
wiatr wieje we włosy unosi sukienkę
je się papierówki
na podwórku trzepak oblegają wróble
jeszcze widać blizny naszych scyzoryków
umawiamy kolor olejnej dla ławki
wiatr się jakby zmęczył
słodkie papierówki
sisey, 2 czerwca 2011
A więc jadę. Ot, tak. Żaden imperatyw. Układam na stoliku porządek rzeczy, a tu nic i nie za wiele - niebo jakieś maźnięte niewyspaniem. Ktoś otwiera drzwi, ktoś siada - ot, tak - nieistotnie, przezroczyście prawie. Mokre smugi ciągną ku czarnym wargom. Potem skaczą w zaprzeszłość urażone brakiem empatii. Pozaczas, pozaczas - szepczą - ot, tak. Migają treści w zabójczym planie. Równoległość światów, światów równoległość. Ugier, umbra, ciężarna zieleń - wykrzykniki w obłędnej partyturze. I już spokój, bez zbliżeń, nieobecność wpisana w orną perspektywę. Domiszcza, domki, zawiązki domów, pola, znów pola, domy... Podglądanie wyniesione do rangi sztuki. Oczy jakieś mam ciemniejsze. Ktoś milczy do telefonu, zapala światło ktoś, kartkuje - ot tak - nieświadom drażni tytułem. Za szybą żurawie. Stalowo przycupnęły, ot tak - zmarznięte bliźniaki, zapatrzone w pola, grzebień lasu, węszą. Synkopuję most w trzech oddechach, trochę mocniej rytm wbijając. Ot tak, mijam cmentarz - ot tak, nikt nie klęka.
- Pański bilet...
sisey, 18 maja 2011
oni mogą nadejść
co ja mówię, muszą!
będą kradli albo kwity wyjmą
barbarzyńcy
a w jej oczach to coś było
za co troja padła siedem razy
i tęskniłem
i t ę s k n i ł e m
boże jak tęskniłem
bardziej niźli wódka
za zakąską
od ogrodu tam gdzie malwy
latem jeszcze słychać. w sieni
kraczą węszą trupią rzężą
sukinsyny
psy zwołując po wsi
powiesili jesień w sadzie
piewcy zimy
sisey, 16 maja 2011
trzeba by dla nich drogę a jeśli drogę
to i dom gdzie firanki wybiegają przed zakręt
usypać górę może nawet całe pasmo
las skołtuniony u podnóża płatny parking
trzysta niklowanych wózków pod hipermarketem
bar superszybkiejwyżerki dużo plastiku
jeszcze więcej neonów jeszcze więcej
płatną kablówkę - i wszystko jak prawdziwe
a przecież wystarczy sól z pieprzem
na twoje włosy i twarze pod wiatr
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.