4 maja 2014
Bez gorsetu
tak, postępuję nierozważnie. ściągam buty na układnym
trawniku; o świcie akcentując z werwą odgłosy wiosny
przechodzę do fragmentu ulubionej arii la donna mobile
nie zważając na zesztywniałe zdziwienie przydrożnego
staruszka, kłaniam się z uśmiechem kamiennej figurze.
nocą wychodzę ze snu po drabinie; zdzieram pozłotkę
z bezimiennych ołtarzy w przygaszonych świątyniach.
gdy brak otoczki można sam na sam pogadać z bogiem.
łaskawie nasłuchuje. nareszcie jest dostępny dla mnie.