21 kwietnia 2016
21 kwietnia 2016, czwartek ( 14. )
Kiedyś.
Rozczarowanie było dla mnie kiedyś piekłem. Łzy lały się strumieniami. Zachodziłam w głowę. Nienawidziłam wszystkich i wszystkiego. Nie kochałam nikogo, siebie, świata. Miałam wstręt do życia. Nastawienie - z dnia na dzień było coraz gorsze. Ciągło się to dniami, tygodniami, chwilami bywały takie miesiące. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Nie widziałam szans na poprawę. Nie miałam pomysłu na to, by więcej się tak nie poczuć. By kolejnym razem, mieć to głęboko gdzieś. Nie wiedziałam jak mam zasypiać i się budzić. Ból, ten cholerny ból, nie dawał mi żyć. Umierałam, każdego dnia na nowo, z coraz to gorszym skutkiem. Nie było w moim życiu nadziei. Była tylko czarna kurtyna.
Obecnie.
Rozczarowanie jest dziś dla mnie solidną motywacją. Przybywa lat, a z roku na rok dostrzegam więcej możliwości. Nie płaczę, chwilami chowam tylko twarz w dłoniach. Nie odcinam się od świata, otwieram się na jego piękno. Szukam ukojenia w świecie, ludziach, miejscach - niebie. Mam pomysł na siebie, na problemy - na ich zapobieganie. Każda decyzja jest przemyślana, przez co - nie czuję się źle. Nie jestem bezuczuciową maszyną, mam swoje słabości. Jednak boli mnie to mniej. To tylko delikatne draśnięcie na moim sercu. Moja dusza stała się odporna na rany. Nie na ciosy. Pewne sytuacje mnie przerastają, też tak masz? Chwilami chcę uciec, schować się - ale wiem, że należy stawić temu czoła. Co jest dla mnie rozczarowaniem? Jest to niespełniony cel, obietnica - ale już nie ludzie. Potrafię zrozumieć ludzi. Otworzyć się na nich i ich problemy. Obecnie widzę gamę kolorów tęczy.
Przyszłość.
Nie wiem czym będzie dla mnie rozczarowanie za kilka lat, a może dni czy miesięcy. Może będzie to po prostu informacja, która wpadnie i wypadnie drugim uchem. A może znów będę płakać i nienawidzić siebie? Prawdopodobnie nie pozwolę sobie na regres. A może - prawdopodobnie mnie już nie będzie.