23 lutego 2014
Dopisek VI (to wszystko za mało)
przełamane dni wrastają w tkanki,
mam za słabe palce by wyciągnąć wnioski
pod koniec dnia rozwarstwiam się, zwłaszcza od środka.
sklejam brzegi by nie pogubić kierunków. po wymianie słów
i gestów stygnie słońce. jutro wschód, wnętrze lęgnie się
w gniazdach, krew krzepnie cicho w jasną smugę twoich ust.
we wszystkich kierunkach szarpią i rwą się wątki.
od samego początku zmierzaliśmy do końca. nawoskowani
sobą postradaliśmy skrzydła wznosząc się do nieba.