4 czerwca 2011
"Bestie"
Odleciały ostatnie ptaki z tych krain, gdzie człowiek postradał zmysły.
Nikt nie wie gdzie i dlaczego. Lecz czar ich śpiewu prysnął.
Były tu zawsze. Może zbyt wiele widziały i małe serca nie zmieściły takiego żalu.
Może wygnaliśmy je z ziemi, którą nie nam ofiarowano.
Królowie od pierwszego wejrzenia zakochani w swym królestwie,
odebranym bez słowa naturze. Oto nadeszły bestie.
Z pochodnią i mieczem na brata. Wśród płaczu, lamentu, do boju!
Krzyki zagłuszały wołania ptaków! Matko Ziemio, dopomóż!
Drzewa nachalnie chylą się ku ziemi i szepczą:
Zabierz nas stąd, nasza matko rodzicielko!
Nie chcemy już patrzeć na te stwory,
co wciąż grabią, mordują i niszczą. I nie popuszczą nikomu.
Dość mogił pod naszym schronieniem i nie zapisanych imion.
Dość tych ostatnich słów do kochanej, szeptanych w pustkę, donikąd.
Dość krwi spijanej przez nasze korzenie, gdy kolejna przejdzie wataha,
ponurych żołnierzy z krzyżykiem na piersi i karabinem pod pachą.
Wyschły wody szumiące. Straszą puste koryta.
I rzeki nie chciały już krwi rozpuszczać i nurtem zwłok w głębiny popychać.
Obmywać zmęczone wojnami ciała i sycić spragnionych morderców,
słuchając smutnych historii o ludziach, którzy odeszli.
Gwiazdy ostatni raz spojrzały za siebie i nawet wiatr już nie wieje.
Wszystko co piękne, ucieka stąd. Zostawia samotną ziemię.
Uwiędły kwiaty i słońce więcej nie wstanie na tym padole,
gdzie władzę trzyma w garści jedno kalekie zwierzę. Człowiek.