15 listopada 2011
Brzuchy pękate
Nadchodzą głodne stwory. Zaproszone przez władców z najwyższych wież świata,
bo w skarbcach bogactw ubyło. I kruszy się diamentowa podłoga pod majestatem Pana.
Zagońcie więc nad przepaść ludy z ostatnią sakiewką w chlebaku,
odbierzcie, w imię zbawienia świata. A potem pokornie,w pokłonach, niech wracają do chałup.
Gdy czarna chmura nadejdzie i deszcz zmyje złoto ze ścian królewskich schronów,
spojrzą na pełzające plemiona. Tych, którzy krwią własną, dostarczają Panom błogiego spokoju.
Już dawno temu w bajkach o smokach i czarownicach,
bajarze zdemaskowali spisek szlachetnych. Ale motłoch bajek nie czyta.
Więc garbcie się lalki jęczące zmęczeniem, przynoście dobre nowiny,
że kolejny rok będzie jak ten. I nikt nie powie jeszcze: Myśmy też zasłużyli.
Kryzys, Bieda i Głód. Blisko już najemnicy.
Za nimi Wojna i Gniew Boga, gdyby pierwsi nie zdołali zbić niewolników.
Wszystko w jednym celu. Brać, póki będzie dawane.
Pękają brzuchy karmione, wolną wolą poddanych.