lajana, 3 czerwca 2012
twarzom którym nigdy nie zajrzymy w oczy
rozmazują się rysy myśl zmywa kolor
konturom braknie siły
place i skwery odwiedzają dawne gołębie
światło pada w miejscach cieni
drgając odtwarzają dźwięki
jak w teatrzyku bo po chwili opadnie kurtyna
pola świtem mokną od rosy
skiby ziemi masują plecy po ciężarach śniegu
tej która tęskni za wodą prześle nocą gwiazdę
szlachetne współbolenie równoważnik człowieczeństwa
twarzą w twarz choć byśmy nigdy nie zajrzeli w oczy
nie ma znaczenia czy czas zamknął klamrę
czy jeszcze pozwala unosić się życiu
daty nie złączą miejsc
kontynenty obserwują niebo w innych układach
ślady tracą pamięć wczytane do wnętrza traw
czasem się przyśnią aby rodzić poezję
czułym rylcem oddają rysy wyostrzają kształt
twarze zaczynają mówić
lajana, 31 maja 2012
o powadze dat – myślę nieważne
tylko czasem z westchnieniem
gdy coś wpadnie pomiędzy rozpięte
lub nie znajdzie miejsca w zasznurowanym
po ostatnie
rześkość chwili zdarza się przelotnie
jak majowe deszcze rozbiera z obojętności
na kilka zachwytów podnosi tonację
wtedy serce wybacza dawne zachmurzenia
zmiana miejsc pojawia się z prośbą do złotej rybki
na dnie jeziora niezręcznie złożonej mapy
już dawno nie można odczytać
nazwy lasu który przechowuje znajome ścieżki
gdyby chociaż lustro podejść z drugiej strony
kiedy śpi pełną taflą odurzone światłem
zobaczyć ukryte i poznać prawdę
odróżnienie znaczeń wraca orientację
ranga dat zapisuje się w gwiazdach
wpatrzeni ciepłym wieczorem spadamy
z kolejnym życzeniem wypełnienia
ważnych
lajana, 27 maja 2012
nieustanne rozbijanie muru
aby kolejny raz przysiąść
w niemocy nawet słowa tracą
wartość spada blakną znaczenia
chce się wyć zwyczajnie
niekoniecznie do księżyca
może być lampa w oknie
naprzeciwko nie zaciągnęli zasłon
rankiem światło przejdzie przez pokój
wczorajszy kurz w słońcu wygląda szlachetnie
moc potęguje zapach kawy
może tym razem się uda
z bluszczem
poza tym ściany posiadają drzwi
lajana, 26 maja 2012
dni zapięte na ostatni guzik
uwięzione słowa rozsypane sylaby
znaki mówiące językiem natury
od ziarna piasku zastygłego w skale
po kosmiczny pył
wszystko między popołudniową herbatą
a spóźnioną kolacją
myśli wracają i znów mamy dziewięć lat
krzaki berberysu uczą się czerwieni
wyobrażamy światy na główce szpilki
w nieprzewidywaniu prości
przez filtr z chmur złowione marzenia
bez wprawy na długo rozsypią się za nami
wkładam ręce w malachit wieczoru
drzewa tak ciężko oddychają miastem
czas rozpiąć - do wnętrza wpadło tyle
że można już ułożyć w całość
lajana, 22 maja 2012
zapisujesz lot jaskółki
w niebieskim kadrze
pogoda rozdała pucharki światła
ze świeżych truskawek
srebrzy się cukier
po łyżeczce
w sam raz aby dosłodzić zmysły
upojenie wiosną dopełnia
stadium oczekiwanej pewności
wyzwala fascynacje
jak wirtuoz dobierasz nuty
dostrajasz impresje
w słowach zakwitają ogrody
nieuchwytne złapane w kilka oddechów
jeśli nie teraz jutro może być spóźnione
o jeden błogostan za mało
tak dobrze - nawet jaskółki zastygają w kadrze
lajana, 17 maja 2012
proces łagodnienia balansuje
na linii brzegu kieliszka zaznacza ślad
usta jak opuszki palców
delikatne z niepowtarzalnym rysunkiem
trzeba zostawiać słowa na później
w zdaniach układają się w wiersze
można schować aby dojrzały
młode wino za bardzo pamięta
grona pijane słońcem
urojenia nowych doświadczeń
ściągają na dno w batyskafie
z dwóch półkul połączonych desperacją
dojrzewanie pragnieniem światła
stwarza smaki zgodnie z naturą
zawsze tak samo w czasie
spojrzenia zostają w treści
lajana, 14 maja 2012
światło po drugiej stronie zgasiło lampę
dzień uciekł przez zbyt rzadki splot
bezszelestnie rozsypało się niezłapane w porę
zbyt ciężkie jak szklane kulki
znów puste dłonie ściskają nieporadność
a miało być dokończone z kropką na końcu
i uśmiechem zwycięzcy
jutro odblokuję stoper i kolejny raz
minuty ruszą na wolność podobne do skarabeuszy
w wędrówce słońca po niebie - święte
lajana, 13 maja 2012
po mojej ciemnej stronie
wciąż potykasz się o kamienie
za którymi ukrywam skulony lęk
kiedy zapalasz światło
zaczyna krzyczeć
drętwieje z uwięzionym sercem
wiesz że wystarczy dotknąć
na łagodnym brzegu ciemność pęka
i uwalnia muzykę
nokturn wychodzi z mroku
odradza się światło
szarość przebiega dreszcz
tańczą zajączki na skałach
topnieją lody
od kiedy zamieszkałeś na mojej planecie
oswojony ogród rodzi pełne dni
nawet pestki nie chcą milczeć
po ciemnej stronie też zasadzimy drzewa
lajana, 12 maja 2012
już nam się nie wolno zielenić
a przecież by właśnie się chciało
wystrzelić pędami do góry
i pójść tak po prostu na całość!
Ref./trochę na przekór
z wiosny wirem
chcemy być tacy
sempervirens!
nie damy życiu
za wygraną
prosimy bis i ...
znów to samo!
czy wiosna czy koniec jesieni
świt z nocy przetarty pośpiesznie
dlaczego już nic nie wypada
w tym wieku to byłoby śmieszne!
Ref./trochę na przekór (...)
a przecież to nic specjalnego
zwyczajne się zbliża półwiecze
czy musi być takie dostojne
i czemu aż tyle wyrzeczeń?
Ref./trochę na przekór (...)
bywało już różnie to prawda
a kiedyś tak bardzo się chciało
mieć choćby te lat osiemnaście
i też wydawało się mało!
Ref./trochę na przekór (...)
nie pierwsi a inni za nami
powtórzą na pewno to samo
dopóki łapiemy powietrze
zielenić umiejmy się śmiało!
Ref./trochę na przekór
z wiosny wirem
chcemy być tacy
sempervirens!
i niech nam szczęścię się...
ukłoni
to przecież my
- zimozieloni!
Ref./trochę na przekór
z wiosny zrywem
chcemy być tacy
sempervivens!
nie damy życiu
za wygraną
prosimy bis i ...
znów to samo!
z archiwum ;)
mojej klasie na xxx-lecie matury.;)
lajana, 12 maja 2012
pierwsze krainy pozostają w ukryciu
zasłonięte pustynią – milczą wsłuchane w niebo
pamiętamy tak naprzemiennie
uśmiechy naszych matek
truskawki nie tracą zapachu
kuszą czereśnie na straganach
zostało pytanie bez odpowiedzi
tysiące dni po dwóch stronach rzeki
dziś obudziły mnie ptaki
i myśl o jej uśmiechu
lustro patrzy
w niezapominajkach
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.