6 sierpnia 2014
Ten jeden raz
Zjawiła się deszczowego dnia niczym królowa śniegu z kroplami rosy na bladej twarzy. Spod czarnych rzęs beznamiętnie rzucała spojrzenia. Bez wstydu, bez pośpiechu. A jednak łapczywie zapamiętywała , jakby chciała stworzyć obraz z tych kilku ulotnych chwil.
Bez słowa przekazywała treści. Nie chciała, nie wymagała i nie pamiętała różnic pomiędzy nimi.
Rozpostarła ramiona na balustradzie niczym skrzydła czarnego anioła. Zamknęła powieki i pochyliwszy głowę nieco w przód delektowała się delikatnością oddechu.
Ogrzewał kolejno szyję, dekold i ramiona. Nie protestowała. Wręcz przeciwnie. Z zachwytem wymalowanym na coraz cieplejszej twarzy odsłaniała swoje nagie, zziębnięte, tak spragnione dotyku ciało.
Nie czuła kropli deszczu niestrudzenie muskających obojga. Wiedziała, że gdyby nie one poddałaby się jego namiętnym spojrzeniom i zatraciłaby się bez reszty.
Tymczasem pragnęła smakować każdy dotyk skóry, oddech i pocałunki. Zapamiętywała każde wzdrygnięcie, gdy dłońmi przesuwała po nagim torsie w stronę splotu i jeszcze niżej, gdzie dawno tłumione żywioły mogły dać upust swojej sile i naturze.
Jej westchnienie, gdy przywarł całym ciałem napierając na jej piersi i łono było niczym zaproszenie do tańca.
Poprowadzona do wewnątrz mieszkania, trzymana dłonią w talii , by nie zniknęła niczym nimfa w deszczu, podążyła za nim strzepując krople wody z rzęs.
Przyciągnął ją ponownie do siebie. Męski, twardy i stanowczy. Wiedziała, że nie znajdzie wymówki, że nie chce jej szukać, że pozostawiła je wszystkie daleko za sobą. Pchnęła go na sofę, sama nań opadając. Poczuł ją wówczas. Prawdziwie ten jeden jedyny raz była jego. Falowała pojękując. Odchylała twarz, zrzucają tym pukle jasnych włosów na wilgotne plecy.
Patrzył i delektował się każdą mimiką jej twarzy. Rozchylone usta, ukradkiem przemycony uśmiech i westchnienia. Pragnął jej, nie był w stanie pochamować rąk, ust. Pieścił każdy skrawek jej ciała przyprawiając ją tym samym o ekstazę.
W umyśle mieszało się, tchu brakło obojgu.
Nie przestawała.
Tańczyła.
Falowała, aż gorący deszcz spadł na nich oboje, aż w spazmatycznym uścisku zamrożeni łapali oddech wdychając zapach namiętności.
Uśmiech zniknął z twarzy, chociaż śladów szaleństwa nie sposób tak szybko się pozbyć.
Patrzyła na niego w zadumie, jakby uspokojona, wyciszona, wdzięczna.
Ten jeden raz. Jedyny.