29 września 2013
29 września 2013, niedziela ( umościłam się na bocznym torze )
Znalazłam w skrzynce mailowej prezent, informację o projekcie z KIK czyli Krakowskim Inkubatorze Kultury. Ileż projektów społecznych mam już za sobą, myślałam, że się z tego wyleczyłam, że jestem czujna i pokusy odrzucać potrafię. Nic bardziej mylnego. Podziwiam mistrzostwo osoby, która obmyśliła sobie tego granta i właściwie powinnam się od niej uczyć, oczywiście gdybym chciała wrócić do roli siłaczki. Dotąd nie wiem czy los wielbić, czy przeklinać za brak ostrożności, bo dobrze mi w ciepełku nic nierobienia tzn. odsunięcia się od codziennej pracy zawodowej, robić to mam co tylko nie chce mi się już emanować pobudzaniem innych do życia i robienia społecznego dobra. Zresztą nieraz mam wątpliwości czy jest celowe robienie czegoś dla kogoś, gdy on takiej potrzeby nie artykułuje. Z drugiej strony jeżeli ma siłę artykułować, to już jest na dobrej drodze, aby sam sobie coś wymodził lub się zbratał z innymi podobnymi.
Nie wytrzymam od własnego bełkotu, więc teraz truchtem do finału. Podjęłam wyzwanie ze skrzynki. Napisałam krótki projekt, który wpasował się w to co robiłam aktualnie, czyli kontakty z moimi byłymi koleżankami, świetnymi polonistkami, którym podsunęłam moje poetyckie osiągnięcia. Teraz konsultacje, korekty selekcje wpisały się w Krakowską Kulturę i na dodatek mają zachęcać innych szufladowców z sąsiedzkiego otoczenia do wyjścia z cienia. Nic by w tym nie było złego, samo dobro - dodatkowe fundusze na wydanie tomiku, wieczorek promujący i skupiający artystycznie sąsiedztwo, ale no właśnie jest ale. Po przystąpieniu do projektu okazało się, ze jest to sprzedaż wiązana i trzeba przejść cykl szkoleń związanych z tego typu działalnością. O mamuńciu! Znowu w szkolnej ławie i weekendy nie moje. Uczucia mi się mieszają, część rzeczy tak doskonale znam. Pewnie to moja wina, że taka wieczna uczennica jestem, staram się zaakceptować ten pomysł i nie opierać losowi, może tak miało być, że wyciągnięto mnie spod komputera, który jak w 1 liście do Koryntian - cierpliwy jest, łaskawy jest, nie zazdrości... wszystko znosi... tylko na własnych nogach z domu do ludzi nie wyjdzie.
Dobrze jest, lecę na Mikołajską posłuchać, gdzie można się dokopać nowych grantów. Z braku beneficjentów młodzieżowych czas - na rok seniorów.