27 listopada 2013
27 listopada 2013, środa ( trudno się określić )
Zaczynam któryś raz z rzędu notkę w dzienniku. Chciało by się napisać o wizycie w MOCAK'u - nowy krakowski akronim oznaczający muzeum nowoczesnej sztuki w pawilonach rewitalizowanych na fabrycznym Zabłociu tuż obok Fabryki Schindlera. Chciałoby się zwłaszcza, że wystawa w bardzo przestronnych i przeszklonych pomieszczeniach dotyczy odwiecznego problemu wolności. Lubię sale muzealne, tak jak lubię przestrzeń kościelną, która daje mi rekompensatę ograniczonej przestrzeni mieszkalnej blokowiska. Wystawa bardzo ciekawa, to jeszcze w ramach Sagi tam dotarłam. Od dawna szykowałam się do tej wizyty i nie żałuję poświęconego czasu. Zdjęcia umieszczę pewnie na blogu, bo dla trumla są zbyt turystyczne.
Po powrocie ze zwiedzania, w mojej poczcie pojawiły się kolejne newsy gazety.pl i wyborczej. Partyjne przepychanki, odpuściłam drobną blotką. Nie mm zamiaru denerwować się niekompetencją organów kontrolnych państwa, ale sparaliżowały mnie kolejne doniesienia z Syrii. Chciałoby się krzyczeć, biec z pomocą tylko jak. Zawsze w takich wypadkach myślę o okrucieństwach II wojny Światowej i oburzeniu na część Świata, nią nie dotkniętych, że nie reagowała. Wiadomości o tym co się działo w Polsce nie były tak jednoznaczne jak dostarczane nam teraz przez media o Syrii. Wiemy, mimo to towarzyszy nam wielka totalna bezradność. Garść lekarstw i mleko w proszku nie rozwiążą problemu, może odrobinę złagodzą.
Czy w tej sytuacji mamy prawo mieć wieczne pretensje do USA, że nie zareagowały na okrucieństwa Niemców. Analizujemy słupki popularności naszych rządzących i pretendentów do władzy, kotłujemy się w naszym grajdołku lokalnych pretensji, ale mamy pokój.
Zachowujemy się tak jak w wigilijny wieczór, gdy stawia się pusty talerz dla wędrowca czy potrzebującego. Talerz jest, ale rzadko kiedy jesteśmy w stanie doprosić do stołu osobę, która może nam zepsuć idealny wystrój domu i jego mieszkańców. Boimy się, że ta osoba nie zechce podporządkować się naszym regułom gry, będzie zagrożeniem dla zdrowia i bezpieczeństwa. Pewnie słusznie, to naturalna samoobrona. Podobne obawy w makroskali dotyczą Syryjczyków. Niosą za sobą inne obyczaje, inną religię i mamy słuszną obawę, że na naszą ziemię przeniosą walkę jak epidemię. Mają swoją i tam powinni uporządkować swoje sprawy. Jak pomóc?
To nie na dziennik. Wiem, że mamy prawo się bać, ale trzeba wypracować jakiś model reagowania na to co zgotowali sobie nawzajem ludzie w tym kraju, bo inaczej o d... rozbić nasze litościwe chrześcijaństwo.
O imperatywie rozdziału religii od państwa nie teraz.