10 października 2011
Afryka bez cierpienia
bezkres po linię horyzontu
wydmy unoszą się obiecując zmianę
z każdym podejściem
rudy piasek przekreślony cieniem
nie zatrzymuje się w dłoni
agresywne kwiaty kaleczą nogi
pustynia
wymazuję z pamięci nitkę autostrady
udaję, że nie ma powrotu
że namiot rozbili beduini
butlę z gazem przysypało sirocco
miejsce jedynego drzewa dającego cień
podajemy sobie jak tradycję
na próżno czekam na kurtynę wieczoru
gwiazdy zaskakują nagłym pojawieniem
teraz rozumiem Camusa
tylko tutaj można czytać Obcego
rozmawiać z Małym Księciem
pod granatem nieba