marekwilczynski, 13 grudnia 2013
Dobrze, przestanę się jej wstydzić;
niech mnie biorą takiego, jakim jestem.
A gdy nikt nie chwyci mnie za rękę,
po prostu odejdę.
W cień najbardziej jasny,
najgłośniejszą próżnię.
Być może będę znaleziony;
na zawsze spamiętany, na swój sposób wieczny.
Albo opuszczę sam siebie i tak umrę,
wykrwawię się w betonowej trumnie -
najjaśniejszym cieniu,
najgłośniejszej próżni.
marekwilczynski, 10 lutego 2012
To już będzie z trzeci dzień
Gdy rausz nas nie opuszcza
Może dożyjemy, może nie
Do upragnionego jutra
Tak! tak! tak! my chcemy tak!
Chcemy trochę pożyć i się nacieszyć
A to! a to! a to! to był dobry znak
Gdy czarny kot
Drogę przebiegł wspak
To już będzie któryś dzień
Gdy nie wierzę w nic
A ty, kotku, słuchaj mnie
Słuchaj i już nie płacz:
Bo to będzie któryś dzień
Gdy wierzę tylko w ciebie
To już będzie któraś noc
W drodze do oczekiwania jutra
marekwilczynski, 5 lutego 2012
To byłoby nie-fair:
Żyjesz
Potem umierasz
Jak to, "byłoby"? Jest. Widzisz to na co dzień.
Jeszcze nie we mnie i nie w sobie, nie zawsze
wystarczająco otwarcie, żeby przyciągnęłoto twoją
uwagę, ale widzisz bez przerwy, non stop.
Bang bang. I cię nie ma.
Chcesz umrzeć jak ktoś wielki. Kogo to interesuje.
Chcesz móc zdecydować przynajmniej o kalibrze pocisku,
który rozłupie ci czaszkę - kogo to interesuje, kogo obchodzi;
gdybyś chociaż miał możliwość wyboru pomiędzy piekłem, rajem
a czymś pośrednim. Tam jest jak tutaj - o nic nie pytają.
marekwilczynski, 5 lutego 2012
"Trzymaj się" posłuży nam dziś za pożegnanie
Tak więc "trzymaj się" i miej dobrze, jutro zobaczę cię znowu
Jutra ma nie być - to nie ja tak powiedziałem
Powiedziałem brzmi jak poniedziałek, to jest ciekawe
A ty martwisz się o jutro
Jutro nie poznasz mnie na ulicy
Ja trochę potęsknię
Ale mi przejdzie
Przejść musi
Inaczej nic nie miałoby sensu
marekwilczynski, 5 lutego 2012
są wiersze więc jest poeta
nie ma poety ale są wiersze
ta zasada sprawdzi się zawsze i wszędzie
nawet wtedy gdy zechcemy obrócić bieg
jakiejś nieokreślonej dotąd niezmienności
dlatego nie wierzę w cokolwiek poza słowem
w wierność lojalność pociąg do pieniędzy
ale słowo jest wszystkim i należy je wyznawać
jak czułego boga
nie wierzę że mnie ktokolwiek kochał
przywiązanie tłumaczę wszystkim bo przywiązanie
jest końcem początku lub początkiem końca wzięte
jak większość z nas - znikąd
marekwilczynski, 1 lutego 2012
Tak.
To było tak:
Kot. Yeti.
Nie.
To nie było tak.
Najpierw yeti, później kot.
W pustym mieszkaniu, jakby było mało.
Nie chodziło, że będzie rwał firanki.
Jego pewnie już nie ma. Dusza kota
potajemnie drze tomiki; to musiało być tak.
Wszyscy zapomnieli, że akurat dzisiaj.
marekwilczynski, 28 stycznia 2012
I zwinął się w kłębek
Mały, zwariowany kot
Kot
Zawsze chciałem nim być
Ale tylko, gdybym mógł mieszkać na wsi
Dopadł do gałęzi i pognał z nią dalej
Właścicielowi zniknął na wieki
Pies
Z nim łączyło mnie to, że jestem sentymentalny
Zawisła na gałęzi po sporej dawce
liści koka
Koala
Natury się nie zmieni
Więc żyjemy jako ludzie
Dziś i jutro - później
To nas nie będzie, chyba że zaliczyć dzieci
Do nas samych, tylko, że kilkadziesiąt lat
Później
marekwilczynski, 28 stycznia 2012
Tak, pisanie prędzej czy później doprowadzi do świadomości,
że tworzenie czegokolwiek okaże się beznadziejnością.
Co napiszesz i do czego się przywiążesz może zostać skrytykowane:
słabe, odrobinę lepsze, dużo lepsze, zbyt dobre - tak, pisanie
prowadzi do depresji nieuleczalnej, ta z kolei wzbogaca grono
samobójców, jest z nim w ścisłej kolaboracji. Jedynym plusem
uznaje się fakt, że nie zemrzesz z zupełnie czystym kontem, że
fotografie w rodzinnym albumie to nie jedyny ślad, jaki pozostawisz.
Za to najdoskonalszy.
Ty mi powiedziałaś, że to nie ma sensu, że życie jest popierdolone
i dłużej tak nie chcesz - "Posłuchaj" - mówiłaś - "Tobie to obojętne,
ale ja z tym kończę" - I spaliłaś notes z wierszami.
Przy innej okazji powiedziałaś, że wtedy
Umarłaś
Jak dla mnie zbyt wiele w tym patosu
Bye bye
Lubimy się nadal
marekwilczynski, 26 stycznia 2012
Naciemniejsza myśl, to ta, którą pomimo jej wielkości
zawrzesz w słowach. W zdaniu, w dwóch; bez znaczenia,
najciemniejsza to taka, która przybierze uładzony przez
człowieka konkretny kształt.
Ja dotychczas zaliczyłem tylko jedną, oby tam, dalej
nie było już nic. Momentami pragnę, bym chociaż
tutaj się nie mylił.
marekwilczynski, 26 stycznia 2012
Mnie przestają podobać się te, które znam
co najmniej dwa tygodnie. Tak już mam.
Dwa tygodnie i zapominam kolejny wiersz.
Suma sumarum, to nie strata.
Są na tyle wyrozumiałe, że nie wracają
w snach. I to sobie w nich cenię.
Lubię to.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.