. ., 13 lutego 2013
życie ma sprawne palce pielęgniarki
i upór dziecka kiedy budzi świat nad ranem
światło znalazło moją twarz nie ucieknę
choć śniłam w czarnej dziupli niebyt
głęboko bezboleśnie
wstałam
zaraz się uśmiechnę
. ., 12 lutego 2013
smutek jest granatowy
prawie czarny
i drogę przecina
księżyc nam srebrzy
od brzegu do brzegu
o nieznanej ziemi
a ja bym chciała rozlane mleko
zebrać do kubka
żeby ci się zrobiły białe wąsy
od starości
. ., 12 lutego 2013
chciałam mieć zwierzątko
zbierałam martwe wróble
nie było nikogo kto by powiedział
że nie żyją więc umierały jeszcze raz
chowałam ręce jak najgłębiej
poczucie winy uspokaja dzieci
na zawsze nie płakałam
możesz zatykać uszy
lub zaminować dom - powiem do końca
nic nie było jak trzeba przeczyłam dużo książek
o tym że się mylę ale w żadnej bajce
nie znalazłam swojej historii to najważniejsza tajemnica
wiesz - mnie nie ma nardziej od wszystkich
którzy patrzą bezradnie z fotografii nie ma jak głosu
zakopanego żywcem na rogatkach miasta
gadam do ziemi nie chce przyjąć nie chce wydać
przez ciebie gadam nawet powietrze nie drgnie
czasem pada deszcz marszczę się w kałużach
z krzywym uśmiechem Gelsominy
tyle
. ., 10 lutego 2013
nie wiem na kogo czeka
błękitny facet z gitarą może na mnie
a może na nową strunę
ale pies
pies nie wybiera
rozpoznaje od razu mimo tłoku
na rajskiej polanie i frunie
machając uszami
do celu
. ., 8 lutego 2013
nie ma żadnego imienia poza własnym
w wierszach pojawia się rzadko woli rzucić światło
na dziecko śpiące w ogrodzie albo na pomarszczoną twarz
mężczyzny otwiera ludziom dłonie odnajduje gniazdo jaskółek
pod dachem godzi się ze stratą bo wie że nic do niej nie należy
na zawsze karmi umarłych gdy wracają po jesienne jabłka
na ławkę przed domem do listu uwolnionego z szuflady
nikomu nie odbiera życia chociaż sprawia że własnej śmierci
boimy się mniej niż cudzego cierpienia
pewnie urodziłam się dawno dawno temu
za stara na sezonowe piosenki
nie wiem
nie wiem nic o antytoksynach
. ., 7 lutego 2013
a teraz porozmawiajmy o raku bez fobii
wolni od obciążeń nazwijmy rakiem dowolną przypadłość
w relacjach międzyludzkich wyprowadźmy raka na spacer
przytulając się poinformujmy ogół że mamy
raka na siebie że nas toczy z powodu chemii
chorzy na raka na pewno odczują ulgę
słysząc w piosenkach śniadaniowych że każdy ma raka
co go gryzie staną w oknach i zaczną machać chustkami
zerwanymi z głów w akcie wyzwolenia
język jest dla każdego obracajmy nim do woli
w wierszach o których wiemy co mówią skoro je piszemy
rak to pojemna metafora zeżre wszystko nienawiść i miłość
oraz stany pośrednie w tygodniu walki z rakiem stańmy ponad
dosłownością pacjenci z rakiem powinni zrozumieć -
nikt nie ma monopolu na terminologię starą jak świat
. ., 27 stycznia 2013
bo wiesz
skrzydła ma każdy tylko schowane
żeby nie wystawały bo zrobiłoby się ciasno
w autobusie albo w aucie i przy stole
niektórzy zapomnieli jak się nimi macha
myślą że tylko samolotem można latać
a czasem na grzbiecie zaprzyjaźnionego ptaka
lub smoka jeszcze inni próbują anioły zwabić
do swoich snów żeby się wybrać łóżkiem w chmury
kiedy biegniesz do mamy bardzo bardzo prędko
kiedy murujesz siedząc na ramieniu taty
kiedy czekasz na jutro niecierpliwie
- fruwasz
i żaden wróbel czy szpak w tym ściganiu nie dałby ci rady
. ., 27 stycznia 2013
gdyby zamknął oczy
wszystkie strachy wypełzłyby z kątów
i zjadły świat
jak krążek sera
boi się odkąd pamięta
las pełen drzew naostrzonych jak ołówki
które rysują różne złe rzeczy
dziejące się za zamkniętymi snami
za oniemiałe z przerażenia dzieci
za starców coraz bliższych pustej nocy
za ciebie za mnie żebyśmy mogli się uśmiechać
patrząc przez niewesołe bajki na rozzłoszczone niebo
bezpieczny dom w którym czuwa
przyszkicowany sprawną ręką
Troski - ostatniej z czarownic
. ., 27 stycznia 2013
kiedyś mi powiesz powiesz powiesz
wszystko co słyszę słyszę słyszę
przez niedomknięte okno nocą
zżółkłą w latarniach pomarszczoną
na niepogodę o poranku który urodzi umierając
dzień będzie blady zapłakany
tak brzydki że nie sposób go pokochać
chociaż potrafią nas rozczulać szpetne pisklęta
ledwie wyklute z jaja gady
kiedyś pozwolę żebyś nazwał
kolczaste kłębki obce cienie
przemykające przez nasz dom
gdy śpi bezbronny niemy
powiesz mi powiesz powiesz
jak ma na imię żółtookie zwierzę
którego tak się boję boję boję
. ., 25 stycznia 2013
myślą że do raju trzeba się wspiąć jak po jabłka
w cudzym sadzie ulatują z butów ale zamykają oczy
bo jeszcze wierzą w przepaść w ciało na dnie wąwozu
tyle razy spadali krzycząc przez rozkołysane sny
a nie chcą się obudzić schowani w kłączach pięciorników
między palcami Boga który uplótł ze wstążek huśtawkę
na pohybel drabinom
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.