13 października 2011
bóg dał mi formę
mężczyzny
alkoholika
melancholika
zła
tak naprawdę to nie wiem co powiedzieć
nie to żebym się bał
będzie stosowne
czy poezją
nie miałem w życiu wielu kobiet
może zbyt krótko jeszcze
niby żyję
a może nie o to chodzi
staram się nie wyprzedzać na podwójnej
nie mam tatuaży
rzadko oddycham
a teraz próbuję się z wierszem
który nawet nie ma tytułu bo to pierwszy wers
a do poezji mu się nigdy nie dotknie
rzadko piszę w ten właśnie sposób
bo nie ma o czym
nic się nie dzieje gdy się żyje tak że się nie
.
za oknem nie ma już okna
nie ma już nawet tego co przed nim
choć w zasadzie nic nie rozdziela
powietrza
gestykuluje rzęsami próbując znaleźć język z wszechświatem
ćwiczę sztukę pisma o pustce
drżenia
kłamstw
wolframowych pokręconych drucików
tak
ktoś ponoć to wszystko już odnalazł
zdefiniował i zapomniał
na kurwa szczęście o ile istnieje
siedzę więc
nie moi szefowie piją wódkę
ja patrzę choć bym z chęcią też
ale tak sam
to takie zwykłe
żadne uroczyste
(piwo
jest bardziej samotne)
a jezusy patrzą
ale nie myślą
bo nie muszą
że niby o czym
niby po co
jak długo można tak wisieć
nad drzwiami uświęcać domy
dawać władzę kaznodzieją
burzyć spokój
.
poznać kobietę która chcę cię poznać
mieć w sobie twoje dłonie
całego
mamę
całą świtę własnego jestestwa
przy czwartym piwie zgubić się w tym wszystkim niczym
skazać maryję
za nierząd