10 maja 2013
Ulice
Dni sobotnie czarne alpagowe jedwabne kapoty
aksamitne czapki Bóżniczki cadyków z Góry Kalwarii
Radzynia Kocka Czortkowa w ekstatycznym tonęły
baal kore gdy w sztibłu antresoli czytano Torę
Ta ulica tamte ulice pachnące przyprawami korzennymi
mlekiem i chlebem pokładnym pieczonym na złocistych węglach
Ze składzików węglowych do rytualnej łaźni by zachować
wewnętrzną czystość i ciepło
Czulentem i kuglem pachniało na ulicy słychać było dźwięki
szabasowej pieśni W tygodniu płynęły tysiące komiwojażerów
kramarzy detalistów handlujących tandetą starzyzną
Tragarzy noszących w tę i w tamtą kapoty meble sztychy