Proza

Nieodgadniony


dodane wcześniej pozostała proza dodane później

9 marca 2014

Opowiadanie..

- Zajęliśmy budynek Rady Narodowej. Radek z chłopakami polecą powiesić białą flagę, a ty wiesz co robić. – Powiedział Miron do Benka, a ten pospiesznie przepchnął się przez tłum ludzi, wyciągnął z kieszeni kredę i drukowanymi literami napisał na ścianie: „Mieszkanie do wynajęcia”.

Do młodzieńca podbiegł Radek, rzekł:
- Tutaj już nic nie zrobimy. W radiu mówili, że naszych przetrzymują w więzieniu. Ludzie dzielą się na dwie grupy. Większa idzie pod więzienie. Idziesz z nami?
- Jasne. – Odpowiedział z zapałem Benek.

Tysiące ludzi stanęło pod poznańską bastylią, po czym jak jeden mąż, wdarli się do więzienia.

- Psia mać! – Wykrzyczał Miron. – Nie ma ich. Nędzne ubole podpuściły nas. Jeszcze im pokażemy. Benek, Radek bierzcie się za dokumenty. Wydzierajcie, palcie, wyrzucajcie przez okna. Ja zajmę się sprzętem.

Miron wszedł do innego pomieszczenia. Wziął ze stołu radiostację. Porwały się kable. Z trudem dźwignął ciężką skrzynię nad głowę, po czym cisnął nią o podłogę. Urządzenie rozleciało się z trzaskiem. Następnie chwycił pobliski telefon, urwał słuchawkę i rzucił aparatem o ścianę.
---
Rozochoceni ludzie spod więzienia przedostali się pod gmach Urzędu Bezpieczeństwa. Rzucali w niego kamieniami, wznosili antysowieckie okrzyki.

Komuś w końcu puściły nerwy i z okien urzędu padły pierwsze strzały. Tłum rozbiegł się, ukazując leżące na ziemi ciała. Ludzie ponownie wrócili do szyku, lecz już z zupełnie innym nastawieniem.
---
Miron, Radek i Benek weszli na dach budynku, który stał naprzeciwko Urzędu Bezpieczeństwa, z którego okien, znowu oddano strzały. Radek rzucił Benkowi broń.
Z urzędu poszły kolejne serie.
- Rąbaj do uboli! – bojowo krzyknął Radek.
---
Cała trójka zeszła z dachu. Benek stał na środku, a Miron i Radek po bokach, służyli przyjacielowi ramieniem. Miron zaczął:
- Rana może być poważna. Dołącz do wszystkich. – Zwrócił się do Radka. – A my z Benkiem pójdziemy..
- A tam, pieprzysz! – Gwałtownie przerwał Benek. – To tylko draśnięcie. – Skłamał. – idziemy dalej. – Chłopak puścił się kompanów i utrzymując z trudem równowagę, zacisnął mocniej szmatę na lewym udzie. Spod materiału powoli poleciała krew, a twarz młodzieńca nawiedził grymas bólu.

W drodze pod gmach Urzędu, trójka musiała ukrywać się przed czołgami, które patrolowały ulice. Młodzieńcy w końcu dołączyli do protestujących.

Urząd Bezpieczeństwa znalazł się w ogniu, a gotowi na wszystko ludzie nie mieli najmniejszego zamiaru zaprzestać rzucania butelek z benzyną.

Obok trójki stanął chłopak. Zamachnął się i cisnął butelką w gmach. Szkoło rozbiło się na ścianie, a do szalejącego ognia dołączyła kolejna płonąca plama.

- Dobry rzut Kamil. – Pochwalił kolegę Radek.
- O, chłopaki! Na Jarmarcznej robią kolejne butelki i przyda się pomoc.

Młodzieńcy nic nie powiedzieli, pokiwali tylko głowami, na znak aprobaty, po czym od razu ruszyli na wskazaną ulicę.

Benek czuł się słabo. Oddychał coraz wolniej.

W otoczeniu zaczął rozlegać się nieznośny hałas. Ziemia drżała. Po brukowanej jezdni poruszał się czołg. Nie zważając na nic rozjechał wolno stojący samochód. Szyba pojazdu rozprysła się. A machina zostawiła za sobą jedynie metalową miazgę.

Miron, Benek i Radek cierpliwie czekali, chowając się za jednym z budynków. Czołg nareszcie przejechał. I kiedy już chcieli ruszać na Jarmarczną, z armaty z hukiem wyleciał pocisk, trafiając w pobliską kamienicę. W powietrze wzbiły się tumany pyłu oraz setki strzaskanych cegłówek.

W Benku coś drgnęło, w jego umyśle rozpanoszyło się przerażenie. Natychmiast puścił się Mirona i Radka. Chciał jak najprędzej znaleźć się przy kamienicy, wskoczyć w gruzy i sprawdzić czy przeżyli. Zrobił krok, lecz przy kolejnym nastąpił na chodnik zranioną nogą. Młodzieńca przeszył ból, ale nawet go nie poczuł, bo obecnie jego umysł zajmował strach. Upadł.
---
Mężczyzna obudził się. Oddychał ospale. Podniósł głowę ze stołu, rękoma przetarł twarz. Zaspanymi, lekko przymrużonymi oczami popatrzył na blat. Znajdował się na nim duży album z czarno – białymi zdjęciami. Ostatni raz rzucił okiem po fotografiach, następnie zamknął album.

Westchnął. Zrobił to tak, jakby zamknięcie albumu drugi raz zakończyło jakiś etap
w jego życiu, etap który już dawno był zamknięty.

Mężczyzna spojrzał na zegarek. Miał jeszcze sporo czasu.

Wstał spokojnie, rozprostował wiekowe kości, po czym rękoma wygładził pomarszczone spodnie.

Wyraźnie kulejąc na lewą nogę, poszedł do przedpokoju. Spod lustra wziął stare, przechodzone lakierki, które lekko przeczyścił szczotką. Założył obuwie.

Przejrzał się w lustrze. Jego twarz nosiła jeszcze ślady snu. Więc poszedł do łazienki i obmył ją wodą.

Wrócił do pokoju. W ręce trzymał kartkę zapełnioną drukiem. Unosząc ją na wysokość oczu, już któryś raz przeczytał nagłówek: „Wezwanie”.

Zamknął oczy, powoli nabrał powietrza w płuca, po czym wypuścił je. „Walczyłem wtedy i teraz też muszę”. – Pomyślał z żalem.

Zerknął na zegarek. Wskazówki pokazywały wyraźnie. Już pora.

Kartkę włożył do koperty, w której ją dostarczono. Z krzesła zdjął marynarkę i założył na siebie. Następnie do jej wewnętrznej kieszeni włożył wezwanie oraz portfel.

Szary garnitur dobrze pasował do jego siwych włosów.

Wychodząc z mieszkania zakluczył drzwi. Mocno chwycił się poręczy po czym ostrożnie zszedł po schodach.

Starszy mężczyzna wyszedł z kamienicy. I kulejąc ruszył do gmachu sądu.






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1