23 listopada 2013
A Ty? Kim jesteś?
Hubert powoli otworzył oczy. Rozejrzał się wokoło i dostrzegł, że znajduje się w kuchni domu wujka, co więcej leży na łóżku pod oknem. Podnosząc lekko kołdrę zauważył, że ma na sobie czystą, ale podniszczoną piżamę. Czuł się zmęczony.
Do kuchni wszedł wujek, przynosząc ze sobą stos czystych ubrań, które położył na stole.
- Przeniosłeś tutaj łóżko? – zaczął młodzieniec.
- Tak, w kuchni panuje lepsza atmosfera i wszystko jest pod ręką. Jak się czujesz? – zapytał mężczyzna.
- Dobrze, która godzina?
- Wpół do piętnastej.
- Co? Tak długo spałem? Dlaczego… - Urwał w pół zdania, po czym zaczął sobie przypominać co zdarzyło się w miniony wieczór. – Pamiętam ból, ogromny ból, bolało mnie całe ciało. Co to było?
- Chłopcze, teraz będzie rozmowa z rodzaju tych ważnych. Może być ci trudno uwierzyć w to co powiem. – oznajmił poważnie wujek.
Hubert nic nie odpowiedział, odgarnął kołdrę i usiadł na łóżku, chciał wstać, ponieważ uznał za niestosowne, przeprowadzać takie rozmowy leżąc w pościeli.
- Nie wstawaj. – rzekł wujek.
- Ale chciałem..
- Możesz leżeć, poza tym musisz odpoczywać.
- Skoro tak mówisz. – Chłopak położył się z powrotem, nakrywając kołdrą. – Musiałem stracić wczoraj przytomność, bo pamiętam tylko, że czułem ból po czym upadłem na ziemię… - Dopiero w tym momencie, Hubert przypomniał sobie, że odkrył tajemniczą salę pod oborą. – Co to za pomieszczenie z celą? – zapytał chłopak, był ciekawy odpowiedzi.
Jego wujek dotąd stał przy stole, teraz jednak zdecydował się usiąść na jednym z krzeseł.
- Dobrze. – rzekł mężczyzna. – Może ja zacznę. Wczoraj nie straciłeś przytomności, straciłeś świadomość. Po tym jak upadłeś na ziemię i zacząłeś się skręcać z bólu, przemieniłeś się w coś, co twoi dziadkowie, nazywali lupus, czyli wilk.
- Co? – wtrącił Hubert, a ton jego głosu nie był poważny, młodzieniec zaczął się cicho śmiać. – W wilkołaka? Przecież one nie istnieją.
- One, owszem, ale lupusy, ludzkie wilki są jak najbardziej prawdziwe. – Hubert nie dowierzał słowom wujka, powiedział:
- Taki stary facet, a w bajki wierzy. Wilkołaki to.. – wujek gwałtownie przerwał siostrzeńcowi, podnosząc głos:
- Hubert, posłuchaj mnie! Wilkołaki to twór mitów i baśni, spotęgowany przez kulturę, ich nie ma, rozumiesz?
- To co o nich mówisz?
- Znowu mnie nie słuchasz. Ja mówię o wilkach, ludzkich wilkach, swobodnie żyjących w naszych lasach, a jednym wczoraj właśnie się stałeś.
- Ale to niemożliwe.
- Wiesz skąd w twojej głowie te wszystkie dziwne dźwięki? – Głos wujka robił się niecierpliwy.
- No właśnie, jak byliśmy w tamtym pomieszczeniu, to też o tym wspomniałeś, a przecież nic ci nie mówiłem.
- A co ci wtedy powiedziałem? Że jesteś synem swojej matki. Otóż twoja mama, twoja ciocia, ja, nasi kuzyni, nasi rodzice i ich kuzyni tworzyli kiedyś potężny klan złożony właśnie z ludzkich wilków. Każdy z nas, w odpowiednim wieku rodzi się ponownie, odkrywając w sobie wilka. – Hubert z obojętnością wypisaną na twarzy słuchał słów wujka. – Odkąd wieki temu nasz przodek, Leszek Bielic, jako pierwszy i po raz pierwszy, w oborze przemienił się w wilka, odtąd każdy jego potomek, nasz krewniak, mamiony i przyciągany przez tajemnicze siły przychodzi do niej, by się zmienić. Masz już odpowiedź na jedno z nurtujących cię pytań. A teraz pomieszczenie pod oborą. Nazywamy ją Komnatą Przemian. W niej przechodzili swoje pierwsze i kolejne przemiany wszyscy potomkowie Bielica, w tym twoi dziadkowie, twoja mama, ciocia, ja. - Hubert nie wyglądał na przekonanego, mimo to zapytał, kładąc nacisk na dwa ostatnie wyrazy:
- Jak to pierwsze i kolejne przemiany?
- Pierwsza przemiana boli najbardziej, co zresztą mogłeś doświadczyć na własnej… – Chłopak wzdrygnął się na wspomnienie ogromu bólu przeszywającego jego ciało poprzedniego wieczora, po czym przerwał wujkowi, pytając:
- Dlaczego boli najbardziej? – Mężczyzna odpowiedział z cierpliwością w głosie:
- Pierwsza przemiana jest narodzinami. Ciało tworzy się na nowo, a cały szkielet zostaje wzmocniony. Z pewnością pamiętasz początki przemiany, najpierw potężny ból promieniujący z kości, a później niemniej przyjemny chłód. Przodkowie przyjęli, że najpierw w kościach tworzą się kanaliki, w które tłoczona jest substancja mająca je wzmocnić, stąd ten chłód. Może to nieco prymitywna wersja, albo nawet bardzo, ale dosyć logiczna. – Przyznał wujek. – Poza tym, nie ma ona i tak większego znaczenia. – Mężczyzna nie mógł sobie przypomnieć o czym mówił, nim przerwał mu Hubert, więc zapytał:
- O czym to ja wcześniej mówiłem?
- Kolejne przemiany. – odpowiedział bez chwili namyślania chłopak. Usiadł po turecku na łóżku, mając nogi pod kołdrą, wydawał się interesować słowami wujka.
- A więc kiedy człowiek po raz pierwszy przemieni się w wilka, jest w amoku, jego świadomość zostaje odsunięta od ciała, którym rządzi furia i chęć zniszczenia, stąd też cela w Komnacie Przemian, aby taki delikwent po staniu się ponad dwumetrową, włochatą bestią, nic nikomu nie zrobił. – opowiadał mężczyzna, odrobinę żartobliwym, charakterystycznym dla siebie tonem. – Podczas kolejnych przemian ból zmniejsza się, a wzrasta świadomość, dlatego też konieczne jest codzienne zamykanie się w komnacie.
- Jak to? To teraz już będę się codziennie zmieniał? – zapytał Hubert zupełnie jakby zapomniał o tym, że przed chwilą w ogóle w to nie wierzył.
- Tak, do czasu kiedy ból przy transformacji zniknie i powróci pełna świadomość. W historii naszej nacji, były przypadki, w których świadomość nie wracała. Po jakimś czasie taka osoba traciła ją bezpowrotnie i na zawsze przybierała postać wilka, dzikiego i nieokrzesanego. – Hubert się wystraszył, jakby wierzył w słowa wujka.
- To znaczy, że mogę na zawsze stać się jakimś wilkiem i w dodatku groźnym dla innych?
- Spokojnie, masz mnie, z moim doświadczeniem wszystko będzie dobrze. A co do zdziczałych lupusów, to takie są po prostu eliminowane z naszego społeczeństwa. – Mężczyzna celowo dobrał ostatnie słowa.
- To gdybym taki był, musiałbyś mnie zabić. – To nie było pytanie, a mimo to wujek odpowiedział:
- Tak, tak właśnie by było chłopcze. – mówiąc to mężczyzna wydawał się być zamyślony, całkiem jakby już kiedyś musiał to robić. – No nic. – Mężczyzna spojrzał na zegarek. – Zaraz szesnasta, trzeba by było coś do jedzenia zrobić, jakiś obiad, musisz odzyskać siły przed kolejną przemianą.
- Czyli kiedy?
- Wieczorem, w godzinę swoich narodzin.
- Skąd wiesz kiedy się urodziłem?
- Zapisujemy takie rzeczy, żeby..
- Żeby wiedzieć kto i kiedy zapuka do drzwi obory.
- Dokładnie. – przyznał wujek. – Muszę powiedzieć, że mnie zaskoczyłeś, albo to ja sam się zaskoczyłem. Kompletnie wypadło mi z głowy, kiedy masz urodziny. W sumie, dopiero jak wczoraj przez okno wpatrywałeś się w oborę, zacząłem się zastanawiać co jest grane. A jak potwierdziłeś, że masz urodziny, to nie miałem już wątpliwości. Gdy wyszedłeś z kuchni, od razu pobiegłem sprawdzić, o której godzinie się urodziłeś, by w odpowiednim czasie zamknąć cię w celi. – Ostatnie słowa mężczyzny, zabrzmiały jakoś dziwnie w uszach Huberta.