21 stycznia 2017
Na ogony
Na spotkaniu o Stachurze była dziewczyna, która nie pije alkoholu w piątki. A co to był za alkohol? Szampan przyniesiony przez Nonę. Nona ma pewną rękę. Niezamierzona przestrzeń; można jeszcze dostawić stolików wraz z krzesłami dla ładnych ludzi. Rozmowa szła o ogonach. Prelegent Jakub Beczek w Fabula rasa znalazł zdanie “Jutro idziemy na ogony” i przyjechał do Poznania wypytać, cóż to znaczy? Z kontekstu wynika, że zdanie to padło w Poznaniu. Ot, badacz literatury dociekliwy. Takich badaczy nam potrzeba. Zgromadzeni w Muzeum Kraszewskiego nie wiedzieli. Kombinowali jak koń pod górkę; czas było przenieść spotkanie do pomieszczenia z kawą. Zbyszek Rutkowski czmychnął po angielsku, więc z panem Beczką cmokaliśmy, że Stachura jednak był “pieszczochem” i pieniędzy mu nie brakowało. Ponownie w sali pojawił się Zbyszek Rutkowski z gościem w granatowym ubraniu. Człowiek przyprowadzony naprędce z ulicy, wytłumaczył panu Beczce i nam, co znaczy “iść na ogony”, bo sam chodził. Otóż było to bardzo dobrze płatne zajęcie dla niebieskich ptaków. Polska Ludowa w zamian za licencję FIATA zobowiązała się dostarczyć Włochom nieprawdopodobne ilości żywca. Transporty szły i trzeba było rachować te ogony ładowane do wagonów kolejowych. Pan, którego Zbyszek z ulicy przyprowadził, pachniał jakby właśnie wrócił “z ogonów”. Zawsze Zbyszka wypytuję, skąd on wykopuje tych wszystkich ludzi? Zbyszek nie popełnił mojego życiowego błędu: nigdy nie zadał się z młodszymi od siebie. Dałem panu Beczce książkę Opowieść mężczyzny, który zarabia śpiąc. Stachury w tej książce nie ma, ale jest Stachurowa kurtka. A jednak... powiedział pan Beczek.