25 sierpnia 2017
Jan
Zanim opuszczę miasto, pofikam jeszcze. Chodzę na jogę. Lubię Alę, która prowadzi ćwiczenia, i lubię wszystkich uczestników. Skład klubowiczów jest ten sam; około dziesięciu-, czternastu osób. Ala rozciąga i relaksuje. Wzmacnia ciało; w umysł szczególnie nie ingeruje. Lubię jej głos i dowcipy. Traktuje mnie jak rekonwalescenta. Zaniżam poziom. Ala często mówi do mnie i do całej sali: Arno, tego nie musisz robić... Arno podłóż klocki, jak nie sięgasz... Weź paski, jak nie dajesz rady... Arno podłóż koc pod pośladki... Arno nie podnoś pięt... Czuję się wyróżniony. Po to uczęszczam na jogę. Lubię współćwiczących. Od Ali wyróżnienie spotyka także pana Jana. Mężczyzna jest dobrze po sześćdziesiątce; przychodzi w obcisłym kompleciku takim, w jakim jeździ się na rowerze, i w sztybletach, trochę kowbojskich. Do tego ma aktówkę i kaszkiecik z daszkiem. Ogólnie jest sympatyczny. Do sali przynosi niewiarygodnie stary ręcznik; sprany, brudny, zjełczały i spleśniały, i po sekwencji trudniejszych asan, od czasu do czasu, wyciera nim sobie twarz. Ala, kiedy Jan zaplącze się we własne kończyny, słodkim głosem mówi: Panie Janie, co pan tu wymyśla? W tej asanie ma pan wyglądać jak jaszczurka, nie jak pająk... Stary dowcip instruktorów, który zawsze się sprawdza. Po uwagach Ali rozluźniamy to, co na co dzień niepotrzebnie spinamy. Regularnie na zajęciach jest Paweł, chłopak w wieku studenckim. Koszulki ma z maratonów i z półmaratonów, i z innych dystansów. Nosi się na ostrożółto, wręcz seledynowo. Wraz z podnoszącą się temperaturą w sali, zdejmuje bluzy. Ala pilnuje, żebyśmy mieli ciepło; co rusz reguluje i sprawdza klimatyzację. Paweł przyjemnie się uśmiecha; właściwie, to nie jest uśmiech. Ma lekko zaokrąglone usta i białe zęby. Nie uśmiecha się, tylko taką ma twarz, jakby się uśmiechał. Joginem to on nie jest, ale budowa ciała bez zarzutu. Według mnie, za bardzo się oszczędza; mógłby rozciągnąć się więcej. Ala, nas mężczyzn, nie gnębi. To chyba nie jest dobrze. Dziewczyny, a jest ich większość, nie wyróżniają się. Naturalistyczny opis nie zaprowadziłby nas daleko w tym opowiadaniu. Lubię zajęcia o jedenastej, kiedy na koniec, gdy już relaksujemy się leżąc na podwójnych karimatach pod kocami, Ala mówi: ...i z dobrą energią na cały dzień, powoli, każdy w swoim rytmie, przez prawe ramię ponosimy się. Lubię też zajęcia w piątek o osiemnastej. Po nich sauna i teatr w szatni. Nigdy nie uwierzycie, ile faceci potrafią przynieść do siłowni kremów i kosmetyków. Wszyscy są pewni swej przyszłości, na którą intensywnie w siłowni pracują. Śmieję się w ręcznik, patrząc na nich ukradkiem. Faceci, sto kilo żywej wagi, i naszki Calvin Klein. Sami powiedzcie. Owszem: lampartów i gepardów w męskiej powłoce, w szatni Jatomi nie brakuje. Podpatruję, co z sobą do siłowni przynoszą. Samych kosmetyków są zdolni przytargać całą torbę. Torba też od Hugo Bossa. Do tego trzy ręczniki.
Któregoś razu pan Jan zaprosił mnie do Lusowa na działkę, na oblatywania drona; właśnie odebrał licencję. Kiedy Ala zamieściła zdjęcie Jana, jak stoi na głowie przy ścianie, okazało się, że nasz jogin ma sześćdziesiąt dziewięć lat.
Paweł nie poznaje mnie na wąskiej ulicy. Nawet w szatni nie odpowiada na cześć. Przecież twarz ma jakby naturalnie się uśmiechał. A jednak nie. Nie poznaje mnie, chociaż w jednej, niezbyt wielkiej sali, powtarzamy trzy razy w tygodniu te same asany.
Rozgrzaliście oczy czytaniem? Odetchnijcie; już klaruję. Jestem przekonany, i mam na to twarde biblijne dowody, że Pan Bóg powołuje mężczyzn i kobiety w mocno zaawansowanym wieku do ważnych zadań. Niekoniecznie do oblatywania dronów. Bóg powołuje dojrzałych mężczyzn, nawet starców do poważnych misji. Słyszycie jak woła? Czynił tak zawsze. Komu jak komu, ale Panu Bogu pomysłów na zagospodarowanie ludziom życia nigdy nie brakowało. Poczytajcie w Biblii. Kto wam o tym powie? To po pierwsze. Po drugie Jan Paweł II przeliczył się, grubo przeszacował, kiedy zawracał sobie i Kościołowi głowę młodzieżą. Natomiast dojrzałym mężczyznom duszpasterze do zaoferowania mają figę. A Pan Bóg woła. Powoływał i powołuje dojrzałych i starych, niekoniecznie do stania na głowie.