6 lipca 2012
Na oślep
jak biec to tylko na oślep
kochać wiatr
nie widząc granic
tylko czując
bo tylko tak drży ziemia
i płynie krew
z przepaści zakrytej zasłoną
na oślep do końca bez końca
w rozmiary ogromne
w zanik i wściekłość absolutne
do mgły do wolności śmierci
i do zmartwychwstania
bez planów płynie rzeka
bez celu grzmi
bezinteresownie matka karmi dziecko
bez lęku wojownik uczestniczy w bitwie
bez sensu pisze się wiersz
i krzyż nas znajduje na oślep
i piękno którego dotykamy
i czyste - nieprzefiltrowane...
a szczęście i rozkosz to błędni rycerze moi
oplata bluszcz bramy cmentarzy
w zwierzętach wypala się święty ogień
żeglarze szukali nowych lądów i dni
żyli w rozmowie z bezkresem pragnień
z pełnią Boga na pustyni życia
trzeba w zawikłaniach
wzajemnych ukąszeń zwolnień
przeniknięć pozostać otwartym
na nieskończoność
posłuszeństwo to wolność absolutna
szalona mądrość
wojny są bezkresnym wrzynaniem się w siebie
opór podnieca
lecz lęk pęta
jak bać się to tylko
w oazach ostrożności
tam śmierć pożera od wewnątrz
nosi naszą twarz
niewidomi składają się w ofierze
bóstwom przerażenia
a ja chcę jak ogier biec w step
jak żyła złotej krwi
torować sobie przejście
zewsząd tutaj
i dalej przed siebie
potrącając o strunę którą jestem
bezinteresownie to na oślep
jak dziecko