6 lipca 2012
echa pewnej zasmarkanej nocy
Suche nienaoliwione skrzypnięcie drzwi balkonowych. Kawałek cytryny i czarna gęsta od fusów ciecz w filiżance w kolorze twoich oczu. Woń wilgotnych liści pod kasztanowcem obleczonym zarazą i zapach owoców dzikiej róży. Samotność dębu wśród nieskoszonych traw. Biel krochmalonych stokrotek na rowie. Cierpki zapach skrzypu i śliskość mydła migdałowego. Zółtopomarańczowy sok z jaskółczego ziela. Sinawa szrama pod kolanem i piasek pod powiekami. Smak gwiezdnej dopaminy i niebieski motyl szybujący w granatowe niebo. Ciepławy dotyk wilgotnej mgły. Szczęśliwość złotego deszczu. Napar z suszonych liści szałwii. Usypywanie kopca zużytych chusteczek i czerwony bolący nos. Miód gryzący gardło i stukot klawiszy klawiatury. Ścieżki między pierwszą i ostatnią stroną zapisanych kartek i szelest przezroczystych koszulek z tworzywa sztucznego. Pęcherzyki powietrza pomiędzy klawiszami i akt łączenia granatu z zielenią sosny. Intensywny zapach żywicy. Smak prażonej kukurydzy. Plany pokryte wspólnym cieniem i skowyczący dźwięk sznura. Łańcuchy spinające oddalające się brzegi zmierzchu i świtu. Metaliczny śmiech gwiazd wysokich i desperackie spojrzenie tej jednej spadającej gwiazdy. Wystraszone życzenie i łaskotanie upływających sekund granatowej nocy przerwane sms-em.