Proza

martaraczynska


dodane wcześniej pozostała proza dodane później

4 stycznia 2013

Między tropami

Oni wszyscy widzieli. Tych starców pochylonych nad pustym podwórzem, te zdziczałe bzy, babki opatulone po uszy, z rękoma ściskającymi kubek zimnej już herbaty.

Przycupnęłam na progu. Na ściankach naczynia zalegał osad, a na nim parę muszek ze śmiesznie odstającymi, zeschniętymi skrzydełkami. Babka drgnęła, zanosząc się kaszlem. Oczy miała błękitne, blednące w miarę wspomnień, mimo że słońce zaszło już dawno i nawet wyblakłym w polu chabrom wracała co intensywniejsza nuta. Psy ostro ujadały w obejściu sąsiada. Z kominów pod samo beskidzkie niebo płynęły strugi siwego dymu. Prócz niego nie było w górze ani jednej chmury, ani jednego ptaka. Zewsząd dobiegał chrzęst spalonych lipcem traw. Jak gdyby ktoś szedł, ale nie do końca, bo jakby to wiatr albo mysz, albo zaskroniec, którego martwy, ubrany w żółte plamy łeb błyszczał każdego południa na asfalcie.
 
I wtedy wracała myśl, że pora już wstawać.
 
Pora zostawić tego człowieka jak z krzyża zdjętego i cofnąć się tym samym o krok, między własne zbolałe myśli. Oszukać sen i stanąć trzeźwo na gołej mokrej ziemi. W nowym ciele i ze świeżym sumieniem. Noc ukołysać w oparach alkoholu. Wypędzić
 
albo zaszyć pod skórą lepką od potu.






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1