22 czerwca 2014
Za murem
Nie wiem dlaczego znów czuję te słowa
Zdziwienie? Przecież znam to już za dobrze
Ba! Wiem więcej! Gdzie wiedzie ta droga
lecz mam w dupie ćwierkania i pierdolę wiosnę
Negatyw, mam ostrość, jak zwykle skrzypiały
Dlaczego mam pewność że klucze pasują?
Zapach zimna i te urojone cztery ściany
które wciąż otwarcie tak kusząco trują
Znów idę przez pustkę, wiesz że to uwielbiam
To nie jest obsesja, proszę daj mi chwilę
Nad wszystkim panuję, jak zawsze, pamiętasz?
Mówię przecież prawdę tylko kiedy się pomylę
Łapię niemy pułap, rozwijam czerń, żagle
Patrzę tempo w lustro, schodami do góry
biegnę, żądza w płucach, posiadanie - Makbet!
pierwszy pokład, rufa, spoglądam w te chmury
Milczę, choć wiesz przecież doskonale
ile słów się toczy teraz przez te żyły
choć je zamieniłem w zbitą twardą skałę
to i tak tu będą bez końca dudniły
To ta chorobliwa potrzeba ciemności
czasami za drzwiami odnajduję spokój
nawet jeśli furia wywołuje mdłości
i spotykam cienie zatopione w mroku
Na popiół w amoku rozcinam znów fale
To jakbyś chwytała z całej siły obłęd
choć wygląda na to że znów oszalałem
to zrozum że czasem lubię igrać z ogniem
Pokusa smagana tętnem nocnych kopyt
bez straży gnam w niemoc jak skończony dureń
Tak tylko potrafię uciszyć te głosy
znikając jak oni przed zimą za murem
Bez złudzeń wiem bywam często uciążliwy
Rozumiem, to przecież nie jest wcale zdrowe
ale czasem szepty zmieniają godziny
Mi tego nie tłumacz, powiedz to mej głowie
Za każdą literą widzę sto kolejnych
Nie umiem już przestać chyba bardziej nie chce
bo przez te obrazy zaplątane w wersy
potrafię oddychać... Więcej! Haustem więcej!
Posłuchaj, nikt mi w tym nie może pomóc
Muszę sam, to mania, powiedz że rozumiesz
jeśli będę znikał, choć wcześniej nikomu
to zawsze powrócę, słyszysz?
Obiecuję.