Czapski Tomasz, 3 marca 2014
dotknąłem raz
po drugim zniknąłem
trzeci okazał się tym właściwym
czwartego nie pamiętam
piąty raz z rzędu
jest już oczywistym
w brzuchu motylem
szósty na potem
kiedy będzie po wszystkim
a co z nielotem
wznoszącym skrzydła
siedem to wyraz szczęśliwy
bo osiem
przytrafiło się mimochodem
dziewięć zadrżało
aż dziesięć nabrzmiało
wyliczam
i kończę
bo resztą
stała się miłość
Czapski Tomasz, 1 marca 2014
wiele słów do mnie mówisz
a jedno by wystarczyło
te z marginesu myśli
o zapachu włosów
za ręce trzymam oziębłość
zebraną porannym spacerem
przedwiośnia
i przebiśniegi pobielałe zimą
stojąc na ganku
paruje podwójne espresso
jedno gorzkie
drugie z cukrem
wtuleni łapiemy ciepło
marszcząc
przed słońcem oczy
i kurtki
Czapski Tomasz, 1 marca 2014
centymetr
to odległość kontynentalna
niepowtarzalność
ukryta na wargach
wiruje
po raz kolejny
w zaplątanych językach
słowa z dotykiem zmieszane
alfabetem
nadają kącikami ust
rozwartość wilgotnieje
nadchodzi
a ja w nią wciskam oddech
przepływam ocean nagą duszą
końcówką języka dotykam
namiętności
ściśniętej chwilą
po której nie mogę się otrząsnąć
ze snu
rzeczywistego dotyku
rozciągnięta mikro przestrzeń
pełna słodyczy
nie mdli
a podnieca
jak bym kradł jabłka bogu
pocałunkiem ewy
Czapski Tomasz, 27 lutego 2014
pomieszkuje w okolicach spokoju
pokoju
z którego nie wychodzę
na klamce zawieszam
po stronie zewnętrznych emocji
cyrograf
z własnoręcznym podpisem
przez szyjkę butelki dopijam
anty-formę
wypełnioną alkoholowym
-byle zapomnieć-
ona
spłaszczona
zamienia strefę świadomości
a naderwana farba roluje długie godziny
wypatrywania
zbojkotowana dojrzałości
bezskutecznej terapii
nie dokończonej z powództwa osobistego
bez uwłasnowolnienia
waruje jak pies
w obrębie pary nóg i stołu
czeka
by móc zaszczekać
przed wyjściem na spacer
Czapski Tomasz, 23 lutego 2014
nie dużo
dwie łyżeczki na szklankę
a może więcej
worek do beczki
to za mało
jezioro
a w nim lodowiec biały
nadal brakuje
woda oceanów z kryształowymi plażami
nie
o nie cała ziemia
trochę chciwie
lecz kto nie żyje pragnieniami
cały wszechświat powinien wystarczyć
jednak i on
jest jak kropla glukozy
w porównaniu
z twoimi ustami
Czapski Tomasz, 21 lutego 2014
ucieknijmy w nasze doliny i góry
na chmury
które trzymamy z ukrycia
niech widzą nas inni
zazdrośni
poukładani
czas zatrzymany
liczy się podwójnie
choć zawsze go mało
w przebywaniu obok siebie
czekam na dzień kiedy będę mógł mówić
że nadeszły zmiany
a życie zweryfikowane
nie będzie już boleć
plany jakie malujesz nocami
podczas pieszczoty
widzę jak rzeczywistość
która musi się zdarzyć
tak rozbierasz mnie po kawałku
przenosząc do siebie
w ruchach
gestach
i przekomarzaniu
nawet kiedy ciebie nie ma
czuję zapach
o smaku czekolady
niech świat się dowie
tuż przed zachodem
jak bardzo jesteśmy wolni
będąc przy sobie
od teraz
po zawsze
wyalienowani kochankowie
Czapski Tomasz, 18 lutego 2014
wchodzisz w wyobraźnię
z resztką topniejącego lodu
nie marzanną
a marzeniem płyniesz przez myśli
mówisz wiosna jest piękna
że krokusy w dłoni soczystym fioletem
ja wolę czerwcowe zachody
widziane z wanny ukrytej pod niebem
pełnej piany i ust kąpiących się w oliwkach
oczekiwanie
na stado pędzące wieczornym galopem
tą pociętą zieleń tumanami kurzu
pod linią horyzontu
i skronie dotykając czerwieni chmur
zawisłych na końcówkach włosów
kusisz mnie swoją wyobraźnią
przyprawiając rosół
a potem siadasz na kolanach
z uśmiechem puszczając oczka
Czapski Tomasz, 16 lutego 2014
pachniesz jak moment
kiedy kończy się deszcz
a rozkwita słońce
mógłbym
tak patrzeć bez końca
gdyby nie fakt
że pod prysznicem
silniejsze są żądze
zostańmy
we mgle gorącej wody
i mydlmy co nagie
natura stworzyła
instynkty pierwotne
z nadzieniem pieszczoty
odziane jedynie
w wilgotność płytek
Czapski Tomasz, 16 lutego 2014
miewam kiepskie dni
wtedy nie słyszę na lewe ucho
mówią do mnie
krzyczą
a ja prawą nogą
kreślę koła na ziemi
taka równowaga
żeby nie upaść
pod naciskiem
rozpoczętych i niedokończonych spraw
nie lubię dni
z góry skazanych na walkę o przetrwanie
gubię wówczas telefon
i nie otwieram drzwi
chowam myśli w najciemniejszym pokoju
a sam
nakrywam się kołdrą
słyszałem
nazywali mnie tchórzem
nieudacznikiem
wielcy waleczni
rycerze salonowych promocji
biegnący
z łokciami wbijanymi między oczy
ci właściwi
we współczesnym świecie
a ja po prostu miewam gorsze dni
nie wstydzę się ich
szanuję
za to że są
choć pozbawione ludzi
nie samotne
lewą nogą
jestem tam gdzie prawym uchem
nadsłuchuję ptaków
a kołdra jest jak niebo
ciepłe i nieprzemakalne
Czapski Tomasz, 15 lutego 2014
zmienia się bajka w rzeczywistość
zespala
coraz ciężej odróżnić
po której stronie właśnie stoję
mała schizofrenia dojrzewania
w wieku czterdziestu lat
spóźnione poznawanie kobiet
ich ciał i zachcianek
czas przekwitania a człowiek pragnie się kochać
ponoć nie wypada
tak mówią za wcześnie starzy przyjaciele
więc co zrobić kiedy marzenie
na wyciągnięcie ręki
zniewala
a myśli rozpędzone zatrzymują się na piersiach
w poczuciu pierwotnego instynktu
zwierzęcia
wypchanego uczuciami
przesilenie
i wrażenie że jednym dmuchnięciem
można zmieniać kształty kontynentów
prostota skomplikowana
argumentami wymyślonymi na poczekaniu
a ty
po prostu
mówisz przytul mnie
widząc jak bardzo brak mi odwagi
w pociągnięciu
za błyskawiczny zamek
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.