Czapski Tomasz, 24 stycznia 2014
zatapiam statki
jednym zaciągnięciem papierosa
lubię całować ogień
przez filtr i smak tytoniu
to moment refleksji
jednoczesne łączenie dymu z powietrzem
wystarczą dwa palce kawałek ust
paczka zapałek by mały żar wypalił na ciele znamię
patrzę jak opada popiół
rozsypując się w nicość
powiadają
że Feniks z niego wyrośnie
więc czekam pokornie
odpalając świecę przy kolejnym grobie
idąc do tyłu idę przodem
na przekór znakom zodiaku
niebo przyjmuje wszystkich włóczęgów
bez zapowiedzi ot tak z przypadku
nieboraków szczególnie
bo któż inny mógłby siać chmury
Czapski Tomasz, 23 stycznia 2014
dotykam
przypadkiem
wynajdując chwilę
kiedy nie masz wyboru
kreśląc palcem po niebie linię obłoków
przenikam przez ciebie
tajemnie
namiętnie
zapachem i ciałem
tak blisko dłoni nie byłem już dawno
granica lęku
że mógłbym dotknąć
zaczyna ginąć
po każdej rozmowie
cokolwiek mogła by znaczyć
choćby o zimie
czuję się trochę zagubiony
nie wiem czy powinienem
ale twoje ramiona i moje palce
tak bardzo pasują do siebie
że nie umiem odmówić
a zwłaszcza
kiedy spojrzeniem
wypełniasz moją wątpliwość
po każdy kroku odwracam głowę
widząc ślady
zwężające się ku sobie
tak mógłbym iść na kolanach
gdybyś w jednym słowie
wydała rozkaz
uciekam wzrokiem zawstydzony
kiedy pytasz
jaką modlitwę przed snem wymawiam
wiesz że nie odpowiem
nie wypada
tak oficjalnie mówić o grzechu
jedno mogę przysiąc
że na przekór całemu światu
zaparzę mgłę którą wypijemy nad ranem
z jednego kubka
jednymi ustami
w pościeli na której sny są więcej warte
od rzeczywistych pragnień
i będziemy pod nią sypiać
długimi godzinami
jak Ewa z Adamem
jak anioły z diabłami
Czapski Tomasz, 20 stycznia 2014
jestem prostym człowiekiem
co chciałbym ubierać dni za wczoraj
mieć przyprószone śniegiem czoło
i kochać się pod prysznicem
okryty jednym ręcznikiem
szukać wysp Bergamuta
na palmach wisząc do góry nogami
jak najbliżej przedpiersia
budować zamki z piaskowej babki
szukać tajemniczego wejścia
co pomiędzy wierszami staje się bajką
i za warkocz łapać
do góry się wspinać
nie zerkać za siebie dalej niż pół metra
czasem przysiadać na skwerku fotela
objąć rękawem rozsypane piegi
tuląc usta do czoła być jak alfa dla omegi
przeżyć to samo
po raz setny
w serialowej nudzie jest taka magia
po której zasypiam najlepiej
opadając niechcący na twoje podudzie
ściskam pękające serce
a potem jest ta chwila
z osobna
zakryta w zbiorze wydarzeń
kiedy jedno przy drugim
o wzajemnej przypadkowości
marzy
drzew tu nie brakuje
choć bez korony szumią nadal
mgławiczny poranek wstaje
za nim pobiegnę w dal sarniej polany
przyniosę bukiet z ziół
z ukrytym lubczykiem
czy mi wybaczysz
za dłonie
bliższe niż koszula ciału
Czapski Tomasz, 20 stycznia 2014
spakuj mnie jak potrafisz najlepiej
noś w torebce
w małym pudełeczku
czasem wystaw na parapecie
bym mógł popatrzeć
jak łyżeczką
zawracasz nad parą obłoki
a kiedy
zaczniesz malować paznokcie
przed wyjściem po nieznane
wsadź do kieszeni
na wszelki wypadek
gdyby noc
pod płaszczem pogubiła gwiazdy
wówczas przypomnisz sobie
że wierny pierścionek
do palca pasuje
bardziej
niż kiedykolwiek
pomyślałaś
Czapski Tomasz, 18 stycznia 2014
„ Gwałtownie spada aktywność
Słońca
- ostrzegają astronomowie”. *
a moje słońce jest na TAK
więc czemu grozicie mi arktycznym głodem
niechcący przeczytałem fakt
po którym spać nie mogę
w czerwonym kolorze ma się ustawić niebo
prorocza kamera
klaps
i morda spikera
wystarcza na wiadomość dnia
pół miliona
może więcej kliknięć
w przyspieszające serce
myszka
enter
tylko tak ocala się wszechświat
wielkości chipa
jestem prozaicznym przypadkiem
odzianym w kolej rzeczy
nie wierzę w proroctwa
szczególnie te 3D
ja żyję
fantazją dziecka
i umiarkowanym prawem wyboru
mam bilon
którego bardziej rozmienić nie mogę
i coś w rodzaju dziury
kieszonkowej amnezji
może nic w tym nadzwyczajnego
ale wystarcza by mieć siłę
wyłączyć to ścierwo
*Onet.pl
Czapski Tomasz, 18 stycznia 2014
Wystarczy na chwilę wylecieć z obiegu
Odejść od tłumu trzy metry za miedzę
A o człowieku pamięć chyłkiem zaginie
Nim zdąży cokolwiek komu powiedzieć
Bo zawsze znajdzie się ten numer jeden
Co nadzwyczajne na szkło ma parcie
I choć w głowie dziury żelem zalepione
To tłum go ściska głośne bijąc owacje
Morał przez myśli taki mi przelatuje
Nie szukać przyjaciół wśród tłuszczy
Czekać wytrwale i bez pośpiechu
A oni cię znajdą choćby w puszczy
Czapski Tomasz, 17 stycznia 2014
drobisz palcami
kroki do ust
na głębokość źrenic
powieka w powiekę
przenika
nie ma już dwojga
jest jedno
oddycha
ciało
pręży się
rozpływa
od czoła po stopy
splątane w pościeli
bez kręgosłupa
giętkie i miękkie
odparowuje
dusza
zawisa
i czeka gorąca
w rogu pokoju
przyczajona
zerka nieśmiało
znika
rodzi się na nowo
ciało
drobiąc palcami
kroczy do ust
Czapski Tomasz, 16 stycznia 2014
to przecież nic nie znaczy
że rano patrząc w filiżankę
rozmawiamy o niczym
i ogólnie tak jakoś inaczej
smakuje kanapka
że kiedy przychodzisz
pomiędzy godzinami
przed bramą czekam jak pies
złakniony kości
i pieszczot za uchem
to że nic nie jest nadzwyczajne
w pogodzie i telewizji
bez różnicy co by się stało
na świecie czy u sąsiada
to przecież nic nie znaczy
że teraz i w każdej innej chwili
piszę o tobie spoglądając
jak odwrócona plecami
nucisz
zmywając naczynia
Czapski Tomasz, 15 stycznia 2014
żył krótko
intensywnie
jego śmierć zawisła
na czterech pinezkach
z wypisem w środku
po półprawdzie
opinia ogólnego pogłosu
mówiła
w reklamówkach nosił wino
i ogólnie niczym się nie różniło
od dziury w płocie
był piątym kołem u wozu
dlatego miasto się go wyrzekło
nie płacił za wodę
i ekologicznie sortował puszki
element
wystroju dworcowej poczekalni
jeden z wielu
niezauważalny
z wyboru za wolny
na co dzień
kochał patrzeć na pociągi
zamiast budować gniazda
sztucznej przyjaźni
człowieku
gdzie poszedłeś
że nie wracasz
z garstką drobnych
przecież za chwilę odjeżdża pośpieszny
twój ulubiony
z nową linią wagonów
i znajomym maszynistą
Czapski Tomasz, 15 stycznia 2014
ile listów powinienem wysłać
żebyś choć jeden otworzyła
ile kartek papieru w statki zamienić
i którą rzeką puścić
na której stronie nieba
latawce rozwiesić
tak byś mogła je odczytać
piszę do ciebie
w popiele
niekończący się monolog
każdego wieczoru
przed snem
w śnie
ranem
podczas obiadu
że o pracy nie wspomnę
ile listów powinienem wysłać
żebyś choć jeden otworzyła
ile kartek z popiołu wyjąć
i którą rzeką je ożywić
na której stronie nieba
latawce rozwiesić
tak byś mogła je przytulić
piszę do ciebie
na szkle
niekończący się monolog
każdego wieczoru
przed snem
w śnie
ranem
podczas obiadu
że o pracy nie wspomnę
ile listów powinienem wysłać
żebyś choć jeden...
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.