Czapski Tomasz, 25 czerwca 2014
czuję ból
asymiluje każdy skurcz mięśnia
leżę wyprostowany
embrionalnie kiedy ściska
gdzieś w środku
gdzie nie mogę zobaczyć
w czym tkwi przyczyna
pospiesznie sporządzanego zapisu
pani o oczach anioła w białym fartuchu
dotyka czoła
a ja widzę jedynie elfy
ciągnące za prześcieradło
jakby jego fałdy przeszkadzały
płynącej bieli
opaść w dół łóżka
ktoś biega po korytarzu
stukając coś zamyka
może otwiera
echo dociera zbyt późno
żeby usłyszeć napełnianą strzykawkę
w dalszej części
nic nie pamiętam
przykuty wenflonami poczułem się jak Jezus
po lewej stronie coś spisywało arytmię serca
po prawej ktoś zrezygnowany
siadał na krześle
tylko te elfy
ciągnące za uszy
Czapski Tomasz, 24 czerwca 2014
pada drugi dzień
wcześniej nie zwracałem na to uwagi
ptaki
to one dopiero pokazały
jak można zmoknąć
siedzą na kominie
a ja zza szyby próbuję zrozumieć
dlaczego nie noszą parasoli
przykułem się do biurka
i zerkam co chwila
czy powrócił piękny widok na niebo
cumulusy i błękit
to było
to pamiętam
zanim zamyśliłem się nad sobą
teraz jakoś wszystko zgniło
stało się mało strawne
gorzkie w smaku
to pewnie ta dieta którą sobie zadałem
żeby przeczyścić resztkę rozsądku
pozostała kolka
bólu wątroby
którą próbuję utopić w wódce i papierosach
zadręczam pióro mażąc kartki
nadal białe
jedynie dziura pozostała
po wymazanym wyrazie twarzy
i przekreślonych słowach
pada drugi dzień
a mi się nie chce sprawdzić
jaka jutro będzie pogoda
Czapski Tomasz, 23 czerwca 2014
kocham cię
choć tak niewiele wiem o miłości
nie widziałem jej
nawet nie wiem kiedy nadchodzi
czuję czasem przez sen
jak obok siada i patrzy
rozchylam wówczas usta
dociskając powieki
czekam…
wtedy rozkwita
z małego ziarna w kwiat lotosu
kładzie się obok
jakby zawsze tu była
narodzona z głębokiego snu
jakże cudownie tak nad nią krążyć
bez grawitacji
opadając w dół
tak niewiele wiem o miłości
pokochanej ze słów
Czapski Tomasz, 23 czerwca 2014
dokąd idziesz pani
kryjąc twarz pod parasolem
słodko pachniesz perfumami
tą wieczorową porą
wiatr zniewala rąbki sukienki
rozrzucając malowane maki
między kałuże
w których skąpane gwiazdy
ociekają ciemnością
czy pora aby nie za późna
do szukania miłości
wąska alejka parku
nie wiadomo gdzie się kończy
drzewa nieme mają słowa
a krzewy kryją tajemnice
nagie kolana mogą kusić
złe skrzaty w nich ukryte
cienie idące wzdłuż światła
zawróć póki możesz
zanim czas wypali rany
długo będą się bliźnić
na pewno otwierać nocami
posłuchaj mnie rozsądku
szepczę nie mogąc krzyczeć
ciało masz zbyt piękne
by stracić dla niego życie
czerwienią malowała usta
Czapski Tomasz, 17 czerwca 2014
czekam każdym dźwiękiem ulicy
na coś co może się przydarzyć
szaremu człowiekowi który marzy
wydeptując w chodniku ślady
zagubionych miejsc miasta
jak zapomniane imiona i daty
wyławiają skojarzenia
perły z dna minionego czasu
ilekroć wyłania się ciemność
wychodzą za każdego rogu
postacie których kroków nie słychać
na końcu miasta stoi pomnik
wśród wyblakłego światła cieni
jak zwyczajnie bez zmartwień
kamienne wznosi do góry oczy
nieczęsto ktoś tu przechodzi
za banalnie brzmi wśród ludzi
historia co kołem się toczy
stukając podkowami w przeszłość
by otworzyła bramy tajemnic
siadam naprzeciw i patrzę
próbując nawiązać rozmowę
może od sfer astralnych zacznę
wszak niebo gwiazdami płonie
przerwać milczenie jednym słowem
nie jest proste ani kolorowe
stare zdjęcia i teraźniejszość
mają niebo jednakowe
tylko ziemia piachem kiedyś pachnąca
betonem przytula kwiaty
jakże wytłumaczę zaszłe zmiany
tym co zza świtu spoglądają
znam to uczucie jakby moje
na wskroś przeszywa duszę
zamknięty pokój nie te klucze
okno z widokiem na obłęd
na stole rozlany świeży wosk
wróżby zawsze niespełnione
kiedyś wiara dzisiaj los
nic nie zostaje takie samo
co zostawimy wracając do Boga
zamieńmy się na jakiś czas
ty tu usiądziesz ja postoję
opowiesz co robisz od tylu lat
kiedy przebywasz samotnie
czując bijące serce kamienia
i ludzkie zimne spojrzenia
na wszystko czym było twoje życie
zobacz zmienia się świat
gubiąc po drodze własne tradycje
przysiadł się ramieniem objął
jak przyjaciela znanego latami
z oczu płynęła ta stara mądrość
która za wcześnie zawsze odchodzi
przez chwilę milczał zamyślony
jakby szukał dalekiej przeszłości
którą zostawił na kartach historii
oddając w zamian dni radości
rzekł...
„ Wolę łagodne światło szarych dni
niż gwałtowne kontrasty słońca.”
i odszedł w cichą noc
noc zaspanego miasta
Czapski Tomasz, 17 czerwca 2014
bez twoich ust
jestem małą bryłką lodu leżącą na słońcu
kroplą deszczu wyrwaną przez wiatr
garstką oceanu po środku pustyni
mgłą niemogącą wstać
bez twojego dotyku
ja to tylko popiół wypalonych marzeń
dreszcz i pożądanie leżące między kamieniami
ścieżka porośnięta złudzeniami
z echem wysychających łez
jeszcze tylko gdybyś była
rzeczywista nie obrazem bliźniących się snów
przeszczęśliwym byłbym malarzem
splecionym z bukietu słów
pitych co rano dotykiem ust
na granicach tęczowego kubka
przez którego ucho przenikam w zapachu kawy
proszę ta druga dla ciebie
dwie łyżeczki cukru
z dodatkiem śmietanki
jesteś
i to mi wystarczy
Czapski Tomasz, 12 czerwca 2014
zobacz…
łąka ile na niej wyrosło słońca w kolorach zieleni
mieni się bieli
rumiankiem pachnąc delikatnie łaskocze nozdrza
przesiąka przez włosy
z każdym powiewem zaciągniętego powietrza
gęstnieje przymykając oczy
spokojem bijące serca
kołyszą źdźbła machające kwiatostanem
rozrzucona słodycz dokarmia niewidzialne ptaki
śpiewem wyściełają gniazda
w pióra wplatając obłoki przynoszą pisklętom światło
zobacz…
brzozowy lasek chłodnym jęzorem wabi świerszcze
wygrywa na nich szelestem ciszę
tam przysiądziemy wyławiając rosę z głębin mchu
perły uwiecznionej wilgoci
coś dla ust które coraz bardziej przypatrują się sobie
mimowolnie
opadając z dokładnością płynącego czasu
jak ramiączka zawisłe na bladości ciała
ciągną w dół rozkojarzone oczy
zobacz…
wąska ścieżka prowadzi ślady które zostawimy
delikatnie stawiając stopy
tak by nie dotykać ziemi zbyt pięknie utkane kwiaty
zdobią taniec motyli
bądźmy jak one tuż nad przecież też mamy skrzydła
i swoją melodię
wystarczy że dotkniesz szepniesz do ucha słowem
a sukienka którą nosisz stanie się tą łąką
Czapski Tomasz, 3 czerwca 2014
w mojej kobiecości
zobaczyłeś tylko ciało
zostawiając na nim męskie inicjały
tatuaże
których zmyć nie mogę
gdy wyszedłeś
leżę nieruchoma
wzrok zawieszając w martwym punkcie przeczekania
licząc ilość dotknięć którymi kamienowałeś
podarowaną niewinność
zaciągnięta w dymie papierosa
skurczem zamykam się w sobie
chciała bym zniknąć
ale ból rozciągnięty na siniejącej skórze
przyciąga grawitacją dym
zasłaniając światło
zawiesiłeś lustro żebym mogła patrzeć
jak łzy ciekną po poduszce
kiedy ty odczuwasz przyjemność
bycia panem
uściskiem przyduszając pytałeś czy dobrze
i nie czekając na odpowiedź
brałeś
jedyną cnotę jaką zachowałam
trzymam w zaciśniętych pięściach
i choć już ciebie nie ma
ja nadal boję się je otworzyć
wbite kciuki trzymające młodość
krwawią
echem domykanych drzwi hotelowego pokoju
w którym na stoliku zostawiłeś Judasze
soląc moją słodycz
Czapski Tomasz, 3 czerwca 2014
do raju ciebie nie zabiorę
nieba też obiecać nie mogę a w piekle zbyt zimno
jeden pocałunek mało
dam ich setki na milimetr miejsc które wskażesz
uwiedź tylko dotykiem usta
spłyną z wyżyn w doliny wilgocią twojego ciała
zawołaj westchnieniem wiatr
niech włosy rozplecie rozrzuci między palcami
szepcz do skroni i uszu
najbliżej jak możliwe żeby ciepła oddechu nie zgubić
a gdy do szczytu dojdziesz
podaj rękę mocno przytul byśmy razem w dół skoczyli
i znikli w przestworzach
na skrzydłach rozkoszy skradzionej śpiącym aniołom
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.