Proza

birczin


dodane wcześniej pozostała proza dodane później

8 lutego 2014

Miasteczko z betonu

Było sobie kiedyś miasteczko. Za żadnymi siedmioma górami, lasami, rzekami ani innymi miasteczkami, po prostu zawieszone na chmurze. Ale nie na takiej deszczowej. Tylko tej bielutkiej jak owieczki co się je liczy we śnie, żeby móc zasnąć. Tu zawsze świeciło słońce. Miasteczko nazywało się Giszka. Nie mylić z kiszką, a tym bardziej ze ślepą. Ludzie w nim byli bardzo szczęśliwi. Nie wiedzieli co to jest postęp, ani co to jest podstęp. Chodzili ubrani tylko w chmury, z głowami w chmurach, a dzieciaki uśmiechnięte biegały na golaska i śpiewały piosenki The Beatles. Jedni malowali piękne obrazy z lotu ptaka, zielone pastwiska, pejzaże, dziewicze łąki, kwiaty o takich kolorach, których w rzeczywistości w ogóle nie ma. Inni z chmur lepili i rzeźbili fantastyczne postaci bogów lub budowali z chmur drapacze chmur. Byli też tacy co słowami tkali nieskończone historie o młodości i miłości, takie które zdarzały się tu na prawdę. Znaleźli się też ci, co robiąc zdjęcia, podglądali wybryki natury i potrafili uchwycić ją w tych najzuchwalszych momentach. Wieczorami, gdy gwiazdy sypały się im z nieba na włosy i ramiona, tańczyli razem przy ognisku, trzymając się za ręce. Któregoś dnia do miasteczka zawitał pewien jegomość. Podobno przyszedł tu tęczą pieszo. Niektórzy jednak byli zdania, że dotarł jej cieniem na skróty, bo był ubrany w czarny płaszcz, a strażnicy miasteczka z pewnością zauważyliby czarny punkcik na rozszczepionym świetle pochodzącym z wnętrza kropli rosy.
- Czy wy w ogóle wiecie co to jest po(d)stęp? I na jakim świecie żyjecie? – Zwrócił się jegomość do burmistrza miasteczka.
- Co to jest co? A tak, nasz świat jest najwspanialszy na świecie, ciepły i serdeczny.
- Nie widzicie, że to złuda? Że wasza chmurka lada dzień się rozsypie?
- Jak to, to niemożliwe. Żyjemy tu już od bardzo dawna.
- Powiem coś panu. Przyszłość leży w betonie!
- W czym?
- W betonie, to taki kompozyt, z którego można budować prawdziwe drapacze chmur. Tam, skąd pochodzę wszystko jest zbudowane z betonu.
Burmistrzowi, który nie wiedział nawet co to jest przyszłość, spodobał się nowy pomysł. Był już człowiekiem wiekowym, o twarzy przeoranej wiatrem, potrzebował świeżego spojrzenia.
- A skąd niby mielibyśmy wziąć ten beton?
- Nic prostszego. Najpierw poproście swoich bogów, żeby zesłali wam gorącą burzę pustynną. Potem zbierzcie cały przywiany piasek i zmieszajcie go z popiołami z waszego ogniska. Dodajcie do tego poranną rosę z waszych łąk i gotowe.
Tak też zrobili. Bogowie wysłuchali ich modlitw i przywiali im piach z wielu zakątków Ziemi. Całe miasteczko zaangażowało się w pozyskanie betonu i już po kilku tygodniach surowiec był gotowy. Pierwszy drapacz chmur powstał tuż przy domostwie burmistrza. Zachwycano się jego wielkością i wytrzymałością. Następne postawiono koło kopalni rosy i nad polaną obłoków.
Czytelnik już od początku domyślał się zapewne, co się zaraz stanie.
Tak, miasteczko pod ciężarem betonu runęło w dół, i roztrzaskało się o nicość. Nikt nie przeżył.






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1